Znamy to dobrze, bo słyszymy codziennie. Do słów prezesa PiS doklejają się także wypowiedzi Grzegorza Napieralskiego, który również codziennie mówi o złym i leniwym rządzie, ale też – dla porządku – odcina się od całej prawicy en block, traktując ją jako niezdolną do wielkiej polityki niejako z natury.
Zapewne rzeczywista prawda historyczna o trzech latach rządów Tuska wyłoni się z czasem i ulokuje się gdzieś po środku, między skrajnie wyostrzonymi, a przeciwstawnymi opiniami. Tak czy inaczej zawsze przy takiej wycenie polityki egzekutywnej trwać będzie spór o kryteria, o kontekst czasu i warunków. Może te kryteria najtrafniej definiuje dzisiaj polska opinia publiczna, która niezmiennie nie traci - mimo oczywiście różnych sezonowych wahnięć - sympatii tak dla osoby premiera jak i partii, na której czele stoi?
Jasne, że można odrzucić konteksty i wypalić z grubej rury: co rząd obiecywał, a co zrobił, jakie są konkretne rezultaty i gdzie reformy, gdzie autostrady i gdzie Irlandia, a jak tam z długiem publicznym? Taka litania nie ma końca. Tak czy inaczej, wyjdzie mizernie. Nawet jeśli wsłucha się w opowieści rządzących – a ich przecież nie brakuje – o kryzysie zewnętrznym, który osłabia także Polskę, o dwuleciu ścierania się z opozycyjnym prezydentem, o ekstraordynaryjnych i dramatycznych miesiącach wiosny 2010 roku. Wyjdzie mizernie zwłaszcza wedle wyliczeń Jarosława Kaczyńskiego, który skromnie wystawia sam sobie opinię za lata 2005-07, ponoć najwspanialsze licząc od 1989 roku.
Rzecz jednak w tym, że rzeczywiście poważnie można rozmawiać o bilansie tego trzylecia tylko w powiązaniu z realnym światem, w tym (i może przede wszystkim?) – politycznym. A więc z Jarosławem Kaczyńskim w tle i z pamięcią o latach 2005-07 jako o Czwartej RP.
Wszyscy już mamy dosyć tej kłótni i tej monotonii, tego nie zamierającego teatru nienawiści. Wnosimy modły, żeby wreszcie i naprawdę zająć się czymś innym, ważniejszym - choćby dobrym rządzeniem. Nieszczęście i paradoks polega na tym jednak, że nie da się tego konfliktu unieważnić, uznać, że go po prostu nie ma, że nas nie obchodzi. On jest i wyziera.
I może największą zasługą rządów Donalda Tuska jest to, że napór Czwartej RP wziął na siebie, chroniąc przed nią życie codzienne swoich obywateli. Cena, jaką płaci jest olbrzymia, ale i tak ten interes w sumie nam się opłaca.