A ta zasada brzmi: nie ma tolerancji dla księży „wichrzycieli”. Muszą wiedzieć, jaki jest porządek dziobania i jakie zajmują w nim miejsce. Ministerstwo staje w takich sporach zawsze po stronie władzy, nie tylko zresztą w Kościele. A nowy papież nie ma czasu (ani zamiaru) sterować ręcznie swymi ministrami.
Biurokraci w sutannach mają powód do zadowolenia: to już drugi prawy sierpowy wymierzony księdzu Lemańskiemu. Wcześniej, w czerwcu, ta sama watykańska Kongregacja do spraw Duchowieństwa odrzuciła tak zwany rekurs Lemańskiego od decyzji urzędników abp. warszawsko – praskiego Henryka Hosera, zakazującej Lemańskiemu wypowiedzi do mediów.
Nowy komunikat Kurii kończy ociekająca hipokryzją prośba do wszystkich, „którym leży na sercu dobro Kościoła i dobro ks. Wojciecha Lemańskiego o uszanowanie decyzji Stolicy Apostolskiej”. A jak ktoś nie uszanuje, to co? Wydalą Lemańskiego z Kościoła?
Jeśli kurialistom dobro ks. Lemańskiego naprawdę leżałoby na sercu, nie potraktowaliby go tak, jak potraktowali. Na razie robią wszystko, by wypchnąć duchownego z kościelnej korporacji. I może im się to udać, bo w końcu jak długo można znosić tak bezduszne traktowanie.
Mam silne wrażenie, że wynika ono nie tylko z instytucjonalnego konformizmu i strachu o wygodne posady, ale też z niechęci do księży mających własne zdanie w dobrej sprawie i mir w parafii. Nie takich się dziś promuje w Kościele w Polsce, choć to nie ci bierni, mierni, ale wierni księża, lecz tacy jak Lemański są jego prawdziwą siłą.