Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prymas Polski nie uważa filmu Sekielskich za „atak na Kościół”

Prymas Polski Wojciech Polak Prymas Polski Wojciech Polak Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Prymas korzystnie wyróżnia się na tle innych hierarchów rzymskokatolickich. Ale w niektórych kwestiach nawet on nie wypada aż tak dobrze.

Arcybiskup Wojciech Polak, prymas Polski, udzielił wywiadu redaktor Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej. Tematem było oczywiście to, co dziś elektryzuje i media, i społeczeństwo, czyli pokłosie filmu dokumentalnego braci Sekielskich o przestępstwach seksualnych w Kościele w Polsce. Takich rozmów mamy dziś codziennie mnóstwo, także z udziałem samego abp. Polaka.

To dobrze, bo temat jest dramatycznie ważny i poważny, a prymas korzystnie wyróżnia się na tle innych hierarchów rzymskokatolickich. Sprawia wrażenie szczerze przejętego krzywdą osób wykorzystanych przez księży. Jako jedyny z biskupów podkreśla, że dziękuje autorom „Tylko nie mów nikomu” i nie uważa dokumentu za „atak na Kościół”. Nie widzi w nim „ręki podniesionej na Kościół, która jest także ręką podniesioną na Polskę”.

Czytaj także: Co ten film zmieni? Rozmowa z Tomaszem Sekielskim

Różne głosy w Kościele

Taka wypowiedź z ust przedstawiciela władz Kościoła ma efekt tonizujący: inni biskupi muszą się teraz miarkować. To samo dotyczy władzy politycznej. Propaganda rządowa nie może atakować prymasa Polski bezpośrednio, a trudno jej także w ogóle ją ignorować.

Ważniejsze jednak jest to, że społeczeństwo, zwłaszcza katolicy, słyszą, iż w Kościele są różne głosy. Powinni to też zauważyć radykalni krytycy Kościoła. Naturalnie mogą oni zakwestionować dobrą wolę prymasa i zakwalifikować jego wypowiedzi jako wymuszone sytuacją.

A sytuacja wygląda przecież źle dla episkopatu: z jednej strony wielomilionowa widownia filmu Sekielskich i szok po jego obejrzeniu, że takie rzeczy dzieją się w ojczyźnie Jana Pawła II. Z drugiej – zbliżająca się wizyta abp. Charlesa Scicluny, który na polecenie papieża Franciszka badał kryzys pedofilski w Kościele chilijskim.

Wprawdzie oficjalnym celem dawno uzgodnionej wizyty nie jest sporządzenie analogicznego raportu na użytek papieża o pedofilii w Kościele w Polsce, jednak poza zamkniętymi drzwiami ta sprawa na pewno zostanie poruszona. Sygnał ostrzegawczy wysłał nuncjusz w Warszawie, który podał do wiadomości, że papież Franciszek jest bardzo zaniepokojony i wyraża solidarność z ofiarami.

Czytaj także: Episkopat do dymisji. Czy w Polsce to w ogóle możliwe?

Kilka pytań bez odpowiedzi

Tak czy inaczej abp Polak przyjął postawę pojednawczą i dialogową. Jego linia wydaje się taka: mamy nowe, dobre, precyzyjne normy walki z pedofilią w Kościele, które dał papież Franciszek, miejmy nadzieję, że one pomogą. Ale trzeba zapytać: a co, jeśli w Polsce nie pomogą? Na to prymas nie daje już odpowiedzi.

Nie odpowiada też jasno i wyraźnie, co z niezależną komisją śledczą, co z biskupami tuszującymi zbrodnie i chroniącymi księży krzywdzicieli, co z wołaniem o zbiorowe oddanie się episkopatu do dyspozycji Franciszka (jak uczynił episkopat chilijski), co z kościelnymi odszkodowaniami dla ofiar. Sam fundusz solidarnościowy na rzecz ofiar to tylko półśrodek.

To są kwestie żywo dziś dyskutowane po filmie Sekielskich. I tu prymas nie wypada już tak dobrze jak w innych, empatycznych fragmentach rozmowy.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną