Oficjalnie politycy PiS wystrzegają się triumfalizmu, ale emanuje z nich pewność siebie, a przyznać też wypada, że w przeciwieństwie do konkurencji z PO czy Lewicy potrafią z rozmachem zrobić wyborczą konwencję. Pierwszymi mówcami w Lublinie byli nie politycy, lecz rodzina Piskorzów z Otwocka, która dziękowała ze sceny za program 500 plus. Trik sprytny, bo wzmacniający przekaz o „wiarygodności”, którym od dłuższego czasu raczą wyborców politycy PiS. Jeśli kluczowe obietnice zostały spełnione w tej kadencji, to – przekonuje obóz rządzący – kolejne też będą realizowane.
Czytaj także: Listy PiS do Sejmu i Senatu, czyli spryt prezesa
Kaczyński broni Kościoła i rodziny
Ale parę tysięcy działaczy przyjechało do Lublina przede wszystkim dla Jarosława Kaczyńskiego, który w długim przemówieniu skupił się nie tylko na obietnicach, lecz przede wszystkim dał słuchaczom wykład typu: „gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy”.
U podstaw programu PiS są „polskość” (która nie jest sprzeczna z „europejskością”) oraz Kościół katolicki. – Kościół był i jest głosicielem i dzierżycielem jedynego, powszechnie znanego w Polsce systemu wartości – mówił Kaczyński. I dodał, że „każdy dobry Polak musi wiedzieć, jaka jest rola Kościoła, musi wiedzieć, że poza nim jest nihilizm i ten nihilizm my odrzucamy”.
Szef PiS bronił też rodziny, ale wyłącznie takiej, która odpowiada gustom PiS. Jak to ujął Kaczyński, „rodzinę widzimy tak jak tutaj – jedna kobieta, jeden mężczyzna w stałym związku i ich dzieci – to jest rodzina”. W Lublinie nie było jednak tak ostrego ataku na środowiska LGBT jak w kampanii europejskiej. Stratedzy uznali widać, że tym razem można powiedzieć kilka zdań mniej.
Kaczyński ostatnie cztery lata zdefiniował jako walkę z postkomunizmem i próbę wprowadzenia „demokracji przedstawicielskiej”, podczas gdy – zdaniem szefa PiS – opozycja chciała ustroju „trybunalskiego”, czyli oddania władzy w ręce sędziów. Kaczyński zapowiedział, że w przyszłej kadencji zmiany w sądownictwie będą kontynuowane.
Interaktywna infografika „Polityki”: Sprawdź kandydatów do Sejmu i Senatu
Transfery socjalne też będą
Zmianom ustrojowym – które dla przeciwników PiS są po prostu demolowaniem rządów prawa – mają towarzyszyć kolejne transfery socjalne, inwestycje i rozwój gospodarczy. Kaczyński obiecał budowę „państwa dobrobytu” i osiągnięcie przez Polskę poziomu średniej unijnej w ciągu 14 lat.
Padły też konkretne zapowiedzi, które będą się dobrze prezentowały w spotach i na ulotkach: podniesienie płacy minimalnej do 3 tys. zł w 2020 r., dodatkowe emerytury i wyrównanie dopłat dla rolników (te trzy punkty zostały nazwane „hattrickiem Kaczyńskiego”).
Poza Kaczyńskim przemawiali Mateusz Morawiecki (dzień wcześniej szef PiS wskazał go w wywiadzie dla „Super Expressu” jako kandydata na premiera) i Beata Szydło. Premier obiecał stworzenie funduszy: na modernizację placówek ochrony zdrowia, na unowocześnienie szkół oraz na budowę stu obwodnic.
Szydło z kolei zapowiedziała budowę systemu stypendialnego dla studentów kierunków medycznych; pojawić się ma nowy zawód asystenta medycznego, który odciążyłby lekarzy i pielęgniarki od papierkowej roboty.
Kto sfinansuje obietnice
Początek kampanii pokazuje, że wszystkie partie poszły w hojne programy wyborcze. Politycy PiS nie zająknęli się nawet – obiecując wszystko wszystkim – o tym, co np. przedsiębiorcom nie podoba się wcale, czyli zniesieniu 30-krotności składek ZUS (przeciwko są pracodawcy i związkowcy), nie rozwodzili się też nad tym, skąd wezmą pieniądze na kosztujące wiele miliardów rocznie obietnice.
Podobnie mgliste w tej kwestii są jednak Koalicja Obywatelska i Lewica. I nie wydaje się, żeby opozycja w tej bitwie na programy (a w istocie na sprawność w ich pokazywaniu i wiarygodność haseł dla wyborców) mogła pokonać PiS, skoro nie umie zrobić nawet porównywalnej pod względem organizacyjnym konwencji.
Czytaj więcej: Wzrasta liczba Polaków żyjących w skrajnym ubóstwie