Kraj

Pacjenci mogą wygrać wybory. Opozycjo, obiecuj, twoja kolej!

Bardzo konkretne obietnice wyborcze skierowane do najbardziej pokrzywdzonych przez los i najsłabszych w systemie ochrony zdrowia grup pacjentów oraz ich rodzin mogą zachęcić do głosowana na opozycję nawet kilka procent społeczeństwa. Bardzo konkretne obietnice wyborcze skierowane do najbardziej pokrzywdzonych przez los i najsłabszych w systemie ochrony zdrowia grup pacjentów oraz ich rodzin mogą zachęcić do głosowana na opozycję nawet kilka procent społeczeństwa. Forum
W wyobraźni widzę ostatnie dni kampanii jako marsz całej opozycji, idącej ręka w rękę i dającej Polakom nadzieję na normalne państwo oraz poprawę sytuacji w kilku zaniedbanych i źle funkcjonujących obszarach, na czele z ochroną zdrowia.

Pierwszy Pacjent RP nie może narzekać na niedostateczną opiekę medyczną. Kule przywiózł mu do domu sam dyrektor szpitala, w którym się leczy. Zapewne pojęcie Jarosława Kaczyńskiego o stanie systemu ochrony zdrowia w Polsce jest adekwatne do stopnia empatii i kompetencji społecznych, którymi się wykazał, odbierając ów sprzęt z rąk uniżonego dyrektora Wojskowego Instytutu Medycznego. Rzec by można, parafrazując klasyka, iż rząd się wyleczy.

Luka w konstrukcji PiS daje szansę opozycji

Bardzo konkretne obietnice wyborcze skierowane do najbardziej pokrzywdzonych przez los i najsłabszych w systemie ochrony zdrowia grup pacjentów oraz ich rodzin mogą zachęcić do głosowana na opozycję nawet kilka procent społeczeństwa. Dopiero w ostatnich tygodniach opozycja zauważyła lukę w konstrukcji propagandowej PiS. Stara się ją wykorzystać, lecz czyni to ze zbyt małą determinacją – nie dość, by tak rzec, machiawelicznie. Warto przeprosić się z zasadami rywalizacji politycznej i złożyć pewnej grupie społecznej konkretne obietnice. Grupie, która na to zasługuje i tego potrzebuje. To, owszem, populizm, tylko że populizm sprawiedliwy i społecznie pożyteczny – w przeciwieństwie do rezygnacji z doskonalenia usług publicznych na rzecz masowego rozdawnictwa gotówki oraz megalomańskich, pozbawionych sensu inwestycji.

Na ostatniej prostej kampanii opozycja nieco się przebudziła. PiS, przyciśnięty przez aferę Banasia, znalazł się w defensywie. Czy tydzień wystarczy, żeby urwać rządzącej partii kilka punktów i odebrać jej sejmową większość? Gdyby na sam koniec kampanii opozycja przemówiła jednym głosem i wspólnie zwróciła się do społeczeństwa z obietnicą stworzenia rządu, który odbuduje demokratyczne państwo prawa i będzie rządzić nie tylko lepiej niż PiS, ale również lepiej, niż wcześniej rządziło PO, możliwe byłoby uruchomienie uśpionych jeszcze rezerw, to znaczy zaktywizowanie pewnej grupy obywateli w zasadzie niezadowolonych z rządu i skłonnych głosować na opozycję, lecz słabo zorientowanych i słabo zmotywowanych.

Do niektórych spośród nich można dotrzeć, manifestując zgodę i porozumienie w łonie opozycji, do innych poprzez nagłaśnianie skandali i afer, jakkolwiek, paradoksalnie, właśnie dlatego, że ich liczba jest tak wielka, społeczeństwo się na nie stopniowo znieczula – moralnie i emocjonalnie. Tak czy inaczej efekt zgody i straszenie (słuszne, jak najbardziej) PiS to za mało. Niezbędne są również konkretne obietnice skierowane do określonych grup. PiS wie o tym doskonale i z pewnością w licytacji na „kiełbasę wyborczą” nie daje opozycji szans. Obietnice rządzących są bowiem zawsze bardziej wiarygodne niż obietnice pretendentów do rządzenia. Co gorsza społeczeństwo, łącznie z wyborcami PiS, jest przekonane, iż swą popularność i poparcie ta akurat władza buduje na rozdawaniu gotówki i w zapowiedziach dotyczących „transferów” jest wiarygodna.

Cztery lata rządów PiS: Służba zdrowia w stanie przedzawałowym

Konkretne obietnice dla chorujących w Polsce

Koalicja Obywatelska i Lewica nie mogą równać się z PiS w konkurencji wulgarnego rozdawnictwa i przekupstwa. W ogóle nie powinny w tej konkurencji startować. W to miejsce powinny wskazywać bardzo konkretne dziury w funkcjonowaniu państwa, które można i trzeba zasypać – także za pomocą pieniędzy. Taką wielką dziurą jest m.in. system ochrony zdrowia. Wszyscy wiedzą, że sprawy idą w złym kierunku – ubywa lekarzy i pielęgniarek, zamykane są oddziały, kolejki do specjalistów się wydłużają, na SOR nie można doczekać się na pomoc, w aptekach często brakuje leków. Miliony ludzi, także spośród wyborców PiS, wie, że z tym resortem PiS sobie nie radzi. Nie radzi sobie również z kilkoma innymi, bo ma nędzne, partyjniackie kadry, jest skorumpowany i nie umie niczym porządnie zarządzać.

Polacy to wiedzą na przykładzie edukacji i zdrowia. Potencjał niezadowolenia z funkcjonowania szkół i zakładów leczniczych powinien przynieść opozycji największe korzyści. Niestety, zabrakło umiejętności pokazania społeczeństwu, co dzieje się w szkołach i szpitalach. Teraz już za późno. Wciąż jednak można złożyć konkretne obietnice konkretnym grupom.

Politykom zawsze opłacało się inwestować w największe oraz emocjonalnie najbardziej dowartościowane grupy chorych – w opiekę medyczną nad dziećmi, w chorych kardiologicznie, w cukrzyków. Kiedyś ogromne profity polityczne wynikały z upowszechnienia opieki stomatologicznej i zakładania wiejskich przychodni. Dziś to wszystko na szczęście mamy – kardiologia czy diabetologia mają się nieźle na tle innych dziedzin.

Ogromnym problemem epidemiologicznym jest onkologia. Tu jednak kolejne rządy ponosiły porażki, a wszelkie obietnice zostały już złożone. Opozycja nie będzie wiarygodna, obiecując więcej chorym na raka. Trzeba zwrócić się ku innym grupom chorych – takim, które dotychczas marginalizowano lub traktowano protekcjonalnie. W moim przekonaniu te grupy to pacjenci neurologiczni i psychiatryczni, a konkretnie chorzy na schizofrenię, chorzy ze spektrum choroby afektywnej dwubiegunowej, chorzy na chorobę Parkinsona i choroby neurodegeneracyjne, na czele z chorobą Alzheimera, a także chorzy na stwardnienie rozsiane. Najbardziej cierpiący, wraz ze współcierpiącymi rodzinami, to dobre 2 mln osób! Milion spośród nich może pójść na wybory i zagłosować na polityków, którzy jasno zaadresują do nich przekaz solidarności: teraz wasza kolej!

Czytaj także: Dwa przykłady pychy i pogardy polityków PiS

2 mld zł na neurologię i psychiatrię

Jestem głęboko przekonany, że złożenie konkretnej obietnicy poprawy sytuacji pacjentów psychiatrycznych i neurologicznych – w większości osób starszych – jest nie tylko wyborczo nośne, lecz przede wszystkim słuszne i sprawiedliwe. Koalicja Obywatelska zauważyła, że kwestie zdrowia są teraz dla ludzi najważniejsze i na swojej stronie z programem wyborczym umieściła projekt reform w zdrowiu na pierwszym miejscu. Niestety, jest to program dość zachowawczy i nienaruszający dominacji NFZ. Ma też wiele innych wad i jestem nim ogólnie rozczarowany, jakkolwiek zapowiedź radykalnego zwiększenia budżetu zdrowia nie może nie cieszyć.

Cóż, opublikowanego programu już zmienić się nie da. Niemniej w publicznych wypowiedziach prominentów KO można by dołożyć coś do trzech obietnic, od których cały rozdział programowy poświęcony zdrowiu się zaczyna, tj. do obietnicy, że na wizytę u specjalisty będzie się czekać nie dłużej niż 21 dni, na przyjęcie przez lekarza SOR – nie dłużej niż godzinę, a do tego, że powróci finansowane przez państwo zapłodnienie in vitro.

Gdyby to ode mnie zależało, dopisałbym „program rozwojowy neurologii i psychiatrii o wartości 2 mld zł”, przeliczając to na konkretne korzyści dla pacjentów. Niestety, deklarację dodatkowych środków na najbardziej newralgiczne obecnie dyscypliny medyczne i grupy pacjentów trudno powiązać z opublikowanym już programem, który nic na ten temat nie mówi, dowartościowując głównie onkologię i rehabilitację osób starszych. Od czego są jednak konferencje prasowe? W wyobraźni widzę ostatnie dni kampanii jako marsz całej opozycji, idącej razem, ręka w rękę, dającej Polakom nadzieję na normalne państwo oraz poprawę sytuacji w kilku zaniedbanych i źle funkcjonujących obszarach, na czele z ochroną zdrowia.

Czytaj także: Służba zdrowia obłożnie chora

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Izrael kontra Iran. Wielka bitwa podrasowanych samolotów i rakiet. Który arsenał będzie lepszy?

Na Bliskim Wschodzie trwa pojedynek dwóch metod prowadzenia wojny na odległość: kampanii precyzyjnych ataków powietrznych i salw rakietowych pocisków balistycznych. Izrael ma dużo samolotów, ale Iran jeszcze więcej rakiet. Czyj arsenał zwycięży?

Marek Świerczyński, Polityka Insight
15.06.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną