Prasa, radio, telewizja i media społecznościowe są pełne komentarzy powyborczych. Kto wygrał, kto przegrał, kto odniósł sukces i jaki, kto przeszedł, kto przepadł, dlaczego wynik był taki, a nie inny, i jak to będzie w nowej konstelacji? Postanowiłem poczekać ze swoim „powyborczym” felietonem, co potrwa zapewne kilka dni, także z uwagi na to, co się dzieje – np. próba (może liczba mnoga jest już właściwa?) korupcji politycznej. Najbliższe dni przyniosą sporo nowości i to nie byle jakich. Dzisiaj zajmę się czymś, co miało jakiś pośredni efekt wyborczy, zdarzyło się przed 13 października, ale z drugiej strony charakteryzuje postawy, styl i priorytety tzw. dobrej zmiany.
Czytaj także: Kto wygrał, kto przegrał i co z tego wynika
Polski minister Unii Europejskiej
Unia Europejska ma swoje władze prawodawcze (Parlament Europejski), wykonawcze i sądownicze (w szczególności Trybunał Sprawiedliwości UE). To klasyczny model podziału władz. Jego funkcjonowanie jest znacznie bardziej skomplikowane niż w poszczególnych państwach z uwagi na potrzeby zachowania parytetu reprezentatywności krajów członkowskich i związane z tym negocjacje. Dotyczy to zwłaszcza komisarzy, niejako ministrów UE.
Tworzą oni Komisję Europejską składającą się z 28 osób, w tym przewodniczącego, dwóch jego zastępców i 25 komisarzy resortowych. Czyli każde państwo członkowskie ma swojego reprezentanta w KE. Polsce zaproponowano tekę komisarza ds. rolnictwa i rozwoju wsi (krótko: komisarza ds.