Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Lewica wciąż szuka kandydatki do wyścigu o prezydenturę

Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Adrian Zandberg z Partii Razem Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Adrian Zandberg z Partii Razem Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta
Jeśli ostatecznie wystartuje polityczka stosunkowo mało znana – jak Gabriela Morawska-Stanecka czy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk – będzie miała trudne zadanie przekonania do siebie milionów wyborców.

„Potwierdziliśmy swoją pozycję jako trzeciej siły politycznej w Polsce. Przed nami trzy lata ciężkiej parlamentarnej pracy po to, abyśmy w następnej kadencji mogli utworzyć nowy, progresywny rząd” – tak mniej więcej może brzmieć deklaracja, jaką w maju przyszłego roku usłyszymy na wieczorze wyborczym kandydatki lub kandydata Lewicy na prezydenta.

Ktokolwiek nim zostanie, będzie bowiem walczyć o trzecie miejsce, z oddechami Władysława Kosiniaka-Kamysza i Szymona Hołowni na plecach. Wejście kandydata lewej strony do drugiej tury byłoby ogromną niespodzianką, a miejsce poza podium, zwłaszcza z wynikiem poniżej 12,56 proc. (tyle Lewica dostała w wyborach parlamentarnych) – ewidentną porażką. By pokazać, że zjednoczenie Lewicy było słusznym krokiem, a współpraca między SLD, Wiosną (które wkrótce będą jedną partią) i Razem układa się właściwie, lewicowy kandydat musi zdobyć „mocne kilkanaście” procent głosów.

Biedroń nie wystartuje, Zandberg się waha

Tymczasem na razie poszukiwania kandydata idą słabo. Niedawna nadzieja „uśmiechniętej Polski” Robert Biedroń nie wystartuje, choć chwilę temu wydawało się to oczywiste. Adriana Zandberga po jego sejmowym „kontrexposé” namawiają wszyscy, ten jednak twardo się broni. Mówi się więc sporo o możliwości wystawienia kobiety. Nazwisk jest wiele, bardziej i mniej znanych: Gabriela Morawska-Stanecka, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Katarzyna Sztop-Rutkowska, Jolanta Banach czy Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska. Termin przedstawienia kandydata? Oficjalna wersja to niekonkretne „w grudniu”. Na nieoficjalne informacje można mieć nadzieję w przyszłym tygodniu, po konwencjach SLD i Wiosny.

„Gdy się powiedziało jou, trzeba powiedzieć madafaka” – napisał ostatnio na swoim blogu Wojciech Orliński w poście pod wiele mówiącym tytułem „Zandberg 2020!”. I rzeczywiście z perspektywy całej Lewicy lider Razem wydaje się najlepszym kandydatem. Celnymi ciosami w premiera z sejmowej mównicy przypomniał niedawno o swojej sprawności retorycznej, która cztery lata temu zapewniła jego partii miliony z subwencji. Moment właściwy, rozpoznawalność jest, a wizerunek Zandberga – rewolucjonisty w koszulce z Marksem – powoli chyba odchodzi w zapomnienie.

Zandberg nie jest „zwierzęciem kampanijnym”

Podstawowy problem jest taki, że potencjalny kandydat wcale nie chce nim być. Nieoficjalnie można usłyszeć, że nie widzi w tym dużego zysku, sporo za to do stracenia. Ewentualny słaby wynik utrudniłby mu budowę własnego wizerunku jako przyszłości polskiej lewicy. „Przepalenie” najsilniejszej twarzy Razem rykoszetem uderzyłoby w całą partię. Pojawiają się też głosy, że – w przeciwieństwie do Biedronia – Zandberg nie jest „zwierzęciem kampanijnym”. O ile dobrze wypada w mediach i na trybunie sejmowej, o tyle w bezpośrednim kontakcie z wyborcami jest trudniej.

Załóżmy więc, że Lewica wystawi kobietę. Takim ruchem odebrałaby Małgorzacie Kidawie-Błońskiej monopol na przekaz o „kobiecości”. Byłoby to dobre wizerunkowo i spójne z narracją SLD, Wiosny i Razem o prawach kobiet i ich uczestnictwie w polityce. Ale kłopot jest taki, że nawet najbardziej znane z potencjalnych kandydatek – Morawska-Stanecka i Dziemianowicz-Bąk – wielką rozpoznawalnością nie grzeszą. Dyżurną odpowiedzią na ten argument jest to, że przecież „Andrzeja Dudy też nikt nie znał”. Owszem, ale wydatki kampanijne przyszłego prezydenta w 2015 r. wyniosły blisko 14 mln zł, znacznie więcej, niż może wydać Lewica.

Jeśli pula nazwisk potencjalnych kandydatów Lewicy wkrótce się nie poszerzy, rozwiązania będą dwa. Pierwsze: Biedroń lub Zandberg zmienią zdanie i postanowią ratować Lewicę w potrzebie. Drugie: wystartuje polityczka stosunkowo mało znana, która będzie musiała jak najszybciej zapoznać ze sobą miliony wyborców. Przy stosunkowo niewielkim budżecie kluczem do sukcesu Lewicy będzie z jednej strony kampanijna kreatywność, z drugiej – zaciekła walka z próbami ożywienia duopolu PiS-PO.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną