Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Głosować czy nie głosować? Powiedzmy tej władzy: addio!

Karta wyborcza, która wyciekła z firmy przesyłkowej. Karta wyborcza, która wyciekła z firmy przesyłkowej. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Wyborcza usługa pocztowa zapewne przejdzie do historii jako przykład, do czego prowadzi polityczne szaleństwo przedsiębrane w celu zachowania raz zdobytej władzy.

Mój ulubiony p. Bukowski, doktor filozofii i patriotyczny pogromca Janka, Gustlika, Olgierda, Griszy, Marusi i psa Szarika (tj. czterech pancernych, kolegującej się z nimi dziewczyny i psa), trapi się: „Zniechęcanie rodaków do udziału w wyborach jest de facto poparciem obecnego prezydenta RP. Jeżeli masowo nie zagłosują jego przeciwnicy, reelekcja kandydata Zjednoczonej Prawicy głosami zwolenników Andrzeja Dudy będzie pewna, czyli sygnatariusze deklaracji poniosą widowiskową klęskę. Głupota nie boli, ale ma przykre konsekwencje dla tych, którzy się nią odznaczają”.

Nie głosuję, więc popieram? Gdzie tu logika?

A teraz przytoczę pewien kawał z czasów określanych jako słusznie minione. Powiadano wówczas, że nie ma wyborów, a jest tylko głosowanie. To, co tzw. dobra zmiana proponuje 10 (17 lub 23) maja, jest głosowaniem, a nie wyborami w pełnym znaczeniu tego słowa. Pan Bukowski myli głosowanie i wybory. Ten były aktywista ZHP (dla sprawiedliwości dodam, że uczestniczył również w tzw. niezależnym harcerstwie w latach 1980–89) chyba zapomniał, że gdy podziemna „Solidarność” nawoływała do bojkotu wyborów 1982, a ta już zalegalizowana – do powstrzymania się od pójścia do lokali w drugiej turze czerwcowych wyborów 1989, to nikt nie uważał, że pozostanie w domach oznacza popieranie ówczesnej przewodniej siły narodu. Jakoż rozumowanie: „jeśli możesz nie głosować na A, to skorzystanie z tej opcji oznacza poparcie dla A”, jest wyjątkowo prymitywnym paralogizmem.

Z kolei p.

Reklama