Od wznowienia kampanii prezydenckiej w połowie maja opublikowano dotychczas 20 sondaży. Jeśli chodzi o pierwszą turę, sytuacja się ustabilizowała i trendy sugerują niewielkie zmiany w ostatnich tygodniach.
Urzędujący prezydent Andrzej Duda może liczyć na 42 proc. głosów, Rafał Trzaskowski na 28 proc., Szymona Hołownia na 13 proc., a pozostali kandydaci uzyskują poniżej 10 proc.: Krzysztof Bosak 7 proc., Władysław Kosiniak-Kamysz 6 proc. i Robert Biedroń ledwie 4 proc. Duda nie ma więc szans na wygraną w pierwszej turze.
Czytaj też: Twoja kultura jest wyższa i lepsza niż moja
Wszyscy zyskują kosztem prezydenta
Obecnie znacznie ciekawsza bitwa szykuje się w drugiej turze. Jak sugerowałem w poprzednich analizach, najbardziej prawdopodobny rywal Dudy nie jest jednocześnie tym samym, który miałby największe szanse na zwycięstwo. O ile Trzaskowski i Kosiniak-Kamysz w tej chwili mają podobną, choć niewielką szansę na zwycięstwo (prawdopodobieństwo 26–27 proc.), o tyle badania wskazują na remis między Dudą a Hołownią. We wszystkich trzech przypadkach trend wskazuje na zmniejszające się różnice między kandydatami. Ba, nawet Bosak i Biedroń zyskują wobec urzędującego prezydenta.
To wszystko wskazuje na poważne problemy, z jakimi musi poradzić sobie sztab Dudy. Jeszcze kilka tygodni temu prezydent był – przynajmniej w kategoriach sondażowych – beneficjentem radykalnie spolaryzowanej debaty publicznej wokół wyborów korespondencyjnych. W nowych okolicznościach decyzja PiS o stosowaniu wciąż dzielącej retoryki kampanijnej wydaje się mieć wpływ na spadek jego notowań.