Wicepremier i prezes PiS przeszedł dziś samego siebie, choć przecież już wcześniej wysoko zawiesił poprzeczkę. Po gorących dniach na ulicach polskich miast i miasteczek oraz burzliwych godzinach dzisiaj w Sejmie postanowił ugasić pożar benzyną.
Czytaj też: Wiedza i władza wicepremiera
PiS w defensywie
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego PiS i jego rząd znalazł się w defensywie. Orzeczenie zakazujące aborcji, które miało skonsolidować elektorat PiS i odwrócić uwagę od coraz mocniej rozlewającej się pandemii i nieudolnej odpowiedzi rządu na zagrożenie, przyniosło skutek przeciwny do zamierzonego. Dziesiątki tysięcy głównie młodych Polek i Polaków z miast oraz mniejszych ośrodków prawie od tygodnia wychodzą na ulicę, by bronić swoich praw. Reakcja na wyrok przeszła wszelkie oczekiwania rządzących.
Przez ostatnie dni w ich szeregach widać było zwątpienie – demonstracje w całym kraju odbywały się prawie bez przeszkód, przedstawiciele PiS i partii satelickich zaczęli przebąkiwać o próbie jakiegoś kompromisu, umożliwiającego aborcję w wypadku tzw. wad śmiertelnych płodu. Dziś jednak prezes przeprowadził kontratak.
Czytaj też: PiS w kryzysie. Parlamentarzyści stawiają się Kaczyńskiemu
Straszy wieloletnim więzieniem?
W materiale Jarosław Kaczyński przypomniał, że „gwałtowne wystąpienia społeczne” przebiegają „w szczególnej sytuacji”, czyli epidemii covid i zakazu zgromadzeń powyżej pięciu osób.