Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

„Prośba szefa”. Kaczyński sobie życzy, Sejm wykonuje

Jarosław Kaczyński w czasie głosowań w Sejmie. 17 grudnia 2020 r. Jarosław Kaczyński w czasie głosowań w Sejmie. 17 grudnia 2020 r. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Okazuje się, że wicepremier Jarosław Kaczyński nie tylko kieruje premierem Morawieckim i całym rządem. Także poseł szeregowy Jarosław Kaczyński kieruje marszałkiem Sejmu i całym Sejmem.

Scena była nie tyle filmowa, ile kabaretowa. Oto podczas nocnego posiedzenia Sejmu RP rządząca koalicja przez nieuwagę przegrywa głosowanie nad jedną z senackich poprawek do ustawy o powoływaniu pracowników medycznych spoza Unii Europejskiej. Ciąg dalszy?

Czytaj też: Starł się teflon z PiS. Opozycja ma pół roku. Zegar już tyka

Pech, a raczej Opatrzność

Po ogłoszeniu feralnych wyników do fotela prowadzącej obrady marszałek Elżbiety Witek podbiega poseł i wicepremier Piotr Gliński i szepcze jej do ucha prostą komendę: „Elżbieta, jest prośba od szefa, bo chyba reasumpcję trzeba będzie zrobić”. Pech (a może Opatrzność?) chce, że mikrofony na podium marszałkowskim nie są wyłączone, więc sprawa staje się publiczna. Niezrażona (a w każdym razie niezbyt przejęta obciachową wpadką) pani Witek zarządza krótką przerwę w posiedzeniu, a po paru minutach ogłasza powtórne głosowanie w przegłosowanej chwilę wcześniej sprawie. Tym razem jest już OK, bo PiS i towarzysze od Ziobry i Gowina forsują w końcu swoje. Naturalnie bez cienia zażenowania udziałem w manipulacji. A posłowie opozycji, choć przecież muszą mieć poczucie udziału w kabarecie, dalej w nim uczestniczą.

Niestety, do stylu rządów tej władzy wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. A to szeregowy poseł zabiera głos „bez żadnego trybu”, a to wydziera się z mównicy, lżąc politycznych przeciwników. A to wicemarszałek Sejmu skraca opozycji czas wypowiedzi, karze za domaganie się przestrzegania regulaminu bądź publicznie obraża. A sama pani marszałek, w której naiwni komentatorzy i politycy widzieli kiedyś szansę na złagodzenie parlamentarnych obyczajów, próbuje go naśladować. A to w końcu nie ogłasza się w „Dzienniku Ustaw” niekorzystnych lub niewygodnych dla tej władzy praw. Itd. itp.

Czytaj też: Jedna czwarta wyborców porzuciła PiS. Na dobre?

Sejm tak działa, jak „szef” każe

To nie pierwszy przypadek naciągania instytucji reasumpcji głosowania w tej kadencji Sejmu. Pierwszy jednak z tak oczywistym, bo zarejestrowanym dowodem manipulacji. To nie tylko naruszenie regulaminu czy procedur ustawodawczych. Częstotliwość połączona ze świadomością (czy wręcz umyślnością), z jaką popełnia się takie szwindle, powoduje, że można już mówić o praktyce czy też obyczaju. Zwłaszcza że nie towarzyszą im żadne konsekwencje – forsowane takimi metodami przepisy traktowane są jako obowiązujące i pozbawione wad prawo. Także opozycja, zamiast wykorzystać oczywistość sytuacji i demonstracyjnie zaprotestować, w praktyce zgadza się na ubezwłasnowolnienie pod pozorem proceduralnej bezsilności.

To wszystko na tyle bije w powagę parlamentu, że można się już zacząć zastanawiać, czy wobec skali zjawiska zasługuje on jeszcze na to miano. Innymi słowy: co to ma wspólnego z suwerenną władzą ustawodawczą i demokracją parlamentarną, skoro Sejm działa tak, jak prosi – czy raczej każe – „szef”?

Czytaj też: Zjednoczona Prawica po wecie. Kto górą, kto dołem

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Dudowie uczą się codzienności. Intratna propozycja nie przyszła, pomysłu na siebie brak

Andrzej Duda jest już zainteresowany tylko kasą i dlatego stał się lobbystą – mówią jego znajomi. Państwo nie ma pomysłu na byłych prezydentów, a ich własne pomysły bywają zadziwiające.

Anna Dąbrowska
04.11.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną