Poniedziałkowy sondaż firmy Kantar pokazujący 27 proc. poparcia dla PiS, ledwie 2 pkt proc. przed Koalicją Obywatelską, wywołał duże emocje. Nadmierne interpretowanie pojedynczego badania to powtarzający się problem komentatorów i warto zwrócić uwagę, że aż 15 proc. ankietowanych było niezdecydowanych, na kogo oddałoby głos. Wyniki te są jednak kontynuacją złowieszczego dla PiS trendu, który trwa od pojawienia się drugiej fali zachorowań na koronawirusa i masowych protestów po wyroku TK ws. aborcji.
Poprzednie sondaże: Ile stracił PiS, kto zyskał
PiS wyraźnie stracił
Średnia badań wskazuje, że PiS jest 6 pkt proc. przed Koalicją Obywatelską i może liczyć na głosy 33 proc. wyborców (mniej więcej 9 pkt proc. mniej niż średnia z tego roku). Warto podkreślić, że sondaże są z natury obarczone niedokładnością przy szacowaniu realnego poparcia. PiS najpewniej wciąż cieszy się sympatią więcej niż 30 proc. ankietowanych, a możliwe też (choć mało prawdopodobne), że wspiera go aż 37 proc.
PiS niemal we wszystkich scenariuszach dalej prowadzi z KO, choć po raz pierwszy od lat istnieje teoretyczne, statystyczne prawdopodobieństwo, że oba ugrupowania cieszą się równym poparciem.
Uderzające, że mimo spadków po stronie rządu największa opozycyjna partia nie zanotowała znacznych zysków. Na początku lipca mogła liczyć na ok. 24 proc. głosów (co oznacza nie więcej niż 27 proc.), a w ostatnich tygodniach zdołała podnieść średnią do ledwie 27 proc., co mieści się w marginesie błędu. Możemy uznać, że KO zapewne przyciągnęła niewielką liczbę nowych wyborców, ale nie możemy być tego pewni. Ewentualna zmiana była zaś minimalna.
Marek Migalski: Breżniewizacja systemu
Zyskuje głównie Hołownia
Ze wszystkich ugrupowań największym beneficjentem spadającego poparcia dla PiS wydaje się Polska 2050. Notowania ruchu Szymona Hołowni były rozchwiane – od 9 do 22 proc. w różnych sondażach – ale trend wskazuje na wyraźny wzrost sympatii dla ugrupowania. Na początku października tylko 12 proc. obywateli było gotowych zagłosować na Polskę 2050. To raczej niezadowalający wynik dla formacji, która w okolicy wyborów prezydenckich mogła liczyć na 15 proc. i wydawało się niemal pewne, że skorzysta na udanej kampanii Hołowni. Od tego czasu poparcie dla ruchu wzrosło już do 17 proc.
Na zamieszaniu ostatnich dwóch miesięcy skorzystała także Lewica, choć w ograniczonym stopniu, notując lekki wzrost z 7 proc. w połowie września do ok. 10 proc. Podobnej skali spadek zaliczyła Konfederacja. Poparcie dla niej zmniejszyło się z 9 proc. na początku października do 6 proc. Nie zmieniła się sytuacja PSL-Kukiz ′15, które krąży wokół 5-proc. progu. Gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, ugrupowanie mogłoby zdobyć najwyżej kilka mandatów, ale nie mogłoby mieć tej pewności aż do podliczenia wszystkich głosów.
Czytaj też: Czy Hołownia zaszkodzi swojemu ruchowi
PiS bez większości. Jeśli koalicja, to opozycji
Jeśli Polacy na poziomie lokalnym zagłosowaliby w najbliższych wyborach podobnie jak w poprzednich, to partie opozycyjne mogłyby zyskać większość i szansę na stworzenie nowego rządu. PiS wciąż byłby oczywiście największym ugrupowaniem w Sejmie, ale nawet w koalicji z Konfederacją i PSL-Kukiz miałby do dyspozycji 212 posłów.
Centroprawicowa koalicja KO i Polski 2050 też nie wystarczałaby do przekroczenia magicznego progu 231 mandatów dających większość, ale z ewentualnym poparciem PSL-Kukiz brakowałoby już tylko ośmiu posłów. A to otwierałoby pole np. do negocjacji z niezadowolonymi posłami na umiarkowanym skrzydle PiS. Alternatywne porozumienie z Lewicą dałoby aż 247 miejsc, ale wiązałoby się pewnie ze sporami ideologicznymi. To jednak pierwszy raz od lat, kiedy opozycja ma hipotetycznie większe szanse na stworzenie powyborczej większości niż PiS.
Czytaj też: Kaczyński ryczy na opozycję. Szaleństwo czy metoda?
Ben Stanley – brytyjski politolog mieszkający w Polsce, profesor Uniwersytetu SWPS. Przy wyliczeniach szacowanego poparcia dla partii politycznych używa modelu statystycznego, którego prekursorem był amerykańsko-australijski politolog prof. Simon Jackman. Pod uwagę wziął sondaże CBOS, Estymator, IBRiS, IBSP, Indicator, Ipsos, Kantar, Pollster, Social Changes, United Surveys.
Model śledzi zmiany w preferencjach wyborców w czasie poprzez zestawianie przeprowadzonych sondaży i koryguje zmienność wyników w różnych firmach badawczych, żeby precyzyjniej oddać intencje głosowania, niż jest to możliwe na podstawie pojedynczego badania.