Jarosław Kaczyński przez wiele lat obchodził się ostrożnie z religijnymi fundamentalistami. Do historii przeszła jego wypowiedź z lat 90., że „ZChN to najkrótsza droga do dechrystianizacji Polski”, w której piętnował radykalne projekty, ostentacyjną dewocję i zbyt bliskie związki z Kościołem polityków tej partii. Kaczyński uważał, że nadmierne przesunięcie politycznego wahadła w stronę religijnej prawicy musi skutkować późniejszym odbiciem w stronę laicyzacji. Jeszcze w ostatnich latach prezes PiS, choć potrafił przymilać się hierarchom, organizacjom katolickim czy Tadeuszowi Rydzykowi, trzymał często na dystans tematy przez nich forsowane.
Czytaj też: Zjednoczona Prawica im się rozjeżdża
Sojusz tronu z ołtarzem
PiS przez lata de facto blokował na różne sposoby niektóre najbardziej radykalne inicjatywy sprzymierzonych z nim katolickich fundamentalistów (w tym kolejne pomysły zaostrzenia ustawy aborcyjnej), wielu polityków tej partii ostrożnie wypowiadało się na tematy stricte związane z religią, choć z drugiej strony skwapliwie sięgali po wyborcze poparcie biskupów czy proboszczów. Przełom nastąpił dopiero w ostatnim sezonie wyborczym w latach 2018–20, w którym obóz władzy i Kościół zawiązały bliski sojusz.
Liczni przedstawiciele Kościoła z dużym zaangażowaniem prowadzili kampanię przeciwko „genderowi” i LGBT, która mobilizowała wyborców dla PiS. Z drugiej strony Jarosław Kaczyński w wywiadach stwierdzał np.