Kołodziejczak w rozmowie z mediami lubi stosować hiperbole, dlatego na długo przed 24 sierpnia zapowiadał, że zamierza sparaliżować cały kraj. Zresztą komunikaty, którymi posługuje się lider AgroUnii, są starannie przygotowywane. W lutym media branżowe obiegła wiadomość, że specjalistką od PR stowarzyszenia (a w przyszłości partii politycznej) została Natalia Żyto, wcześniej reporterka Radia Zet. Teraz słyszymy, że zaplanowane na dziś i jutro blokady dróg to dopiero początek. Generalny paraliż kraju może powstrzymać tylko Mateusz Morawiecki, pod warunkiem że usiądzie z Kołodziejczakiem do dyskusji na temat 21 postulatów (na razie nieujawnionych), które przygotowała AU.
Czytaj także: AgroUnia, czyli łupieżcza wyprawa po władzę i kobiety
Komu AgroUnia może zabrać głosy
Oczywiście do takiego spotkania nie dojdzie. W interesie PiS jest jak najdłuższe ignorowanie AgroUnii przy jednoczesnym uspokajaniu nastrojów na wsi. Gdyby politycy obozu władzy zaczęli siadać z działaczami zaledwie kilkuletniej formacji przy (nie daj Boże okrągłym) stole, pokazaliby, że AU to dla nich realna siła polityczna, z którą należy się liczyć. Takiej łaski ze strony rządu nie dostąpił nawet Strajk Kobiet, który zainicjował największe protesty w historii III RP. Tym trudniej będzie Kołodziejczakowi, który mówi wprost, że zamierza „odbić wieś z rąk PiS”.