Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zostajemy w UE! Tusk: „Władza pozbawiona sumienia i moralności depcze zasady”

Demonstracja w Warszawie przeciw wyprowadzaniu Polski z Unii Europejskiej. Demonstracja w Warszawie przeciw wyprowadzaniu Polski z Unii Europejskiej. Aleksandra Żelazińska / Polityka
Setki tysięcy ludzi w ponad stu miastach i mniejszych miejscowościach zaprotestowały w niedzielę przeciw polityce PiS zmierzającej do polexitu. Najliczniej manifestowała Warszawa.
Protest w Częstochowie po ostatnim wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej. Częstochowa, 10 października 2021 r.Grzegorz Skowronek/Agencja Gazeta Protest w Częstochowie po ostatnim wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej. Częstochowa, 10 października 2021 r.

W niedzielny wieczór na pl. Zamkowym w Warszawie zaroiło się od gwiazd – po 12 sztuk układających się w okrąg na niezliczonej liczbie flag, chorągiewek i transparentów. Jeszcze więcej było ludzi, którzy odpowiadając na czwartkowe wezwanie Donalda Tuska, stawili się pod kolumną Zygmunta. „Tylko razem możemy ich zatrzymać” – pisał na Twitterze przewodniczący PO.

„Mówiłem, że jak będzie trzeba, to stanę tu nawet sam. Ale nie przyszło mi do głowy, że aż tylu was tu przyjdzie” – rzucił ze sceny. Jego słowa dotarły do dziesiątek tysięcy osób (według szacunków miasta – 80–100 tys.). Prośbę o choć minimalne trzymanie dystansu potraktowano z rozbawieniem. Bo nie dla wszystkich wystarczyło miejsca na obszernym placu, ludzie tłoczyli się więc na ciasnych kamiennych ulicach wśród dziesiątek radiowozów migających na niebiesko, jakby pod kolor unijnych emblematów i flag. W tym samym czasie Nowym Światem zmierzały kolejne osoby. W rękach trzymały flagi, zwykle unijne, ale też biało-czerwone. Były też transparenty. Jak ten: „Europa to nasz dom, zostajemy, a PiS won”. Albo: „Wyjście z Unii tylko przez Terespol”. Niektóre transparenty, stylizowane na unijne flagi, parafrazowały antypisowskie hasło skrywane pod ośmioma gwiazdami.

Demonstracja proeuropejska na pl. Zamkowym, 10 października 2021 r.Martyna Niećko/Agencja GazetaDemonstracja proeuropejska na pl. Zamkowym, 10 października 2021 r.

Donald Tusk w rozmowie z „Polityką” ujawnia swoją strategię

Pseudo-Trybunał i gwałcenie standardów europejskich

„Czułem się zobowiązany podnieść alarm po decyzji pseudo-Trybunału i partii rządzącej, która bez owijania w bawełnę zdecydowała o wyprowadzeniu Polski z UE” – mówił Tusk. Jego słowa próbowali zagłuszyć zgromadzeni kilkaset dalej narodowcy, wezwani pod Pomnik Małego Powstańca przez Roberta Bąkiewicza, niegdysiejszego lidera Obozu Narodowo Radykalnego. Ze swoich głośników puszczali muzykę – utwory Kaczmarskiego poprzetykane patriotycznym rapem i trashmetalowymi zwrotkami o niepodległości.

„Zawsze kiedy byliśmy razem w najważniejszych sprawach, to wygrywaliśmy. I teraz też zwyciężymy, bo jest nas więcej” – tłumaczył szef PO. „Gwałcenie standardów europejskich to odbieranie nam naszych praw i wolności, dlatego musimy przeciwko temu wspólnie zaprotestować. Jeśli ustalimy wspólny mianownik, to pokonamy ich nie tylko w tej sprawie, ale na końcu zmienimy tę złą władzę” – kontynuował. I dodał: „Chcemy Polski niepodległej, europejskiej, demokratycznej, praworządnej i uczciwej. Te zasady są dziś miażdżone przez władzę pozbawioną sumienia i moralności”.

Po tych słowach wszyscy odśpiewali hymn. Muzyka narodowców na chwilę zamilkła.

Czytaj też: Co UE zrobi z wyrokiem Przyłębskiej? Możliwy scenariusz

„Milcz, głupi chłopie”

Następnie wystąpił prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. „UE to przede wszystkim bezpieczeństwo, a ten, kto chce nas z niej wyprowadzić, to samobójca, który igra z bezpieczeństwem. Nie ma żadnego konfliktu między polską konstytucją a unijnymi traktatami. Mnóstwo jest takich, którzy chcą dzielić i wyprowadzić nas na Wschód. Każdy, kto chce słabej UE, nie chce silnej Polski. Bo silna Unia to silna Polska. I nie będzie nas uczył szacunku do konstytucji ten, kto tę konstytucję cały czas depcze” – mówił do zebranych.

Na scenę weszła jako trzecia walcząca w powstaniu warszawskim Wanda Traczyk-Stawska. „My byliśmy w Europie zawsze i nikt nas z niej nie wyprowadzi, bo my tu rodziliśmy się od początku, tu są nasze korzenie. A my mamy w haśle »Za naszą wolność i waszą«. I to jest nasza Europa” – mówiła. „DZIĘ-KU-JE-MY” – odpowiedział tłum.

Nawet podczas wystąpienia uczestniczki powstania narodowcy nie przestali zagłuszać. „Milcz, głupi chłopie! Chamie skończony! Bo ja jestem żołnierzem, który pamięta, jak krew się lała, jak moi koledzy ginęli, ja tu jestem, aby wołać w ich imieniu!” – krzyknęła do Bąkiewicza i jego świty Traczyk-Stawska.

Czytaj też: W mentalności PiS polexit dawno się zaczął

„Lech Kaczyński wstydziłby się za brata”

Adam Bodnar, który do niedawna pełnił funkcję RPO, tłumaczył ze sceny, że do tej pory o Polskę w UE walczyli prawnicy, np. w czasie rozprawy w Trybunale Przyłębskiej. Teraz – dodawał Bodnar – o pozostanie Polski w Unii muszą walczyć politycy i społeczeństwo. Były premier Leszek Miller dziękował 14 mln Polakom, którzy w referendum w 2003 r. zdecydowali o wejściu Polski do UE. „A PiS? PiS to żadna przyszłość, to naftalina i kadzidło” – dodał.

Z kolei lider Nowej Lewicy Robert Biedroń nie mógł uwierzyć, że tak wielu demonstrantów zebrało się na pl. Zamkowym w obronie miejsca Polski w Europie. „Lech Kaczyński wstydziłby się dziś za swojego brata!” – mówił. „Nie ma sprawy ważniejszej niż Polska w Unii Europejskiej. Polska nigdy nie doświadczała tak dynamicznego rozwoju, nie była tak bezpieczna. Bądźmy razem, odsuńmy tych szaleńców od władzy” – dodał Jarosław Kalinowski, przewodniczący Rady Naczelnej PSL.

„Konstytucja” – zaintonował z odległości Bąkiewicz.

„Ty, koleś, coś ci powiem. W 1981 r., gdy był strajk na rondzie i walczyliśmy z komuną, to komuna robiła to, co ty. Zagłuszała nas. Tylko oni mieli głośnik wielki, a ty to jesteś nędzarz” – odpowiedział mu na początku swojego przemówienia legendarny lider Perfectu Zbigniew Hołdys.

Ludzie z placu odpowiadali narodowcom mniej dyplomatycznie: „Precz z faszyzmem, wypier...”.

„My zostajemy w UE!”. Tłumy warszawiaków na pl. Zamkowym podczas protestu przeciw wyprowadzeniu przez PiS Polski z UEAleksandra Żelazińska/Polityka„My zostajemy w UE!”. Tłumy warszawiaków na pl. Zamkowym podczas protestu przeciw wyprowadzeniu przez PiS Polski z UE

Czytaj też: Rząd odmawia Unii i stawia na konfrontację

Ostaszewska do polityków: Bądźcie tam, gdzie was potrzebują

Następnie na scenę weszła aktorka Maja Ostaszewska: „Czuję się Polką i Europejką. Moją ojczyzną jest Polska w Europie. Urodziłam się w kraju, w którym brakowało rzeczy, jako dzieci baliśmy się, że aresztują rodziców. Pamiętam radość, kiedy otrzymywaliśmy wolność, kiedy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej. A tym ludziom, którzy krzyczą nawet przeciwko powstańcom warszawskim, dosypano zbyt dużo trucizny”. Zwróciła się też do polityków: „Nie chcemy więcej słuchać, że nie ma was w miejscach, w których powinniście być, w których cierpią ludzie. Nie chcemy więcej słyszeć, że pomyliły wam się przyciski. To nie jest gra. Za wszystkimi pomyłkami często stoi naruszona godność ludzka, zdrowie, życie. Bądźcie tam, gdzie jesteście potrzebni”.

Największe brawa zebrał występujący po Ostaszewskiej dyrygent Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzy Owsiak. „Niech żyje Polska” – krzyczał z narodowcem Bąkiewiczem na dwa głosy. Po czym zaapelował, żeby się nie dzielić. Zaprosił na scenę Tuska, zbił z nim piątkę i wyznał: „Szacunek dla gościa, on nas wyciągnął z mieszkań!”.

Założyciel i wieloletni przywódca Konfederacji Polski Niepodległej Leszek Moczulski przestrzegał: „Nieodpowiedzialni politycy dążą do tego, by Polska była otoczona wrogami”. A liderka Strajku Kobiet Marta Lempart zwróciła się do europejskich polityków: „Każdy z was jest zobowiązany nam pomagać, bo to my toczymy tę walkę. Walczymy o wartości europejskie”.

Demonstrację zakończył podziękowaniami Donald Tusk: „Przyrzekam wam, że my tego waszego wysiłku nie zmarnujemy. To nie będzie łatwy ani krótki marsz, ale zwycięstwo nastąpi szybciej, niż myślicie”.

Z głośników poleciała „Oda do Radości”, nieoficjalny hymn Unii Europejskiej.

Po proteście na pl. Zamkowym część osób poszła manifestować po siedzibę PiS na Nowogrodzkiej. Interweniowała policja, spisywała, nakładała mandaty. Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, zatrzymany miał zostać m.in. Franek Broda, siostrzeniec Mateusza Morawieckiego. „Wsadzono mnie agresywnie do radiowozu, ostatecznie wypuszczono na Marszałkowskiej. Chcieli mi dać mandat za używanie środków pirotechnicznych, ale go nie przyjąłem” - cytuje Brodę „GW”.

Liderka Strajku Kobiet Marta Lempart zapowiedziała kolejny wielki protest w Warszawie na 22 października, w rocznicę innego wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej. Tego, który radykalnie zaostrzył przepisy antyaborcyjne.

Jak Trybunał Przyłębskiej podważył miejsce Polski w UE

W czwartek Trybunał Przyłębskiej orzekł w sprawie wniosku premiera o uznanie wyższości prawa polskiego nad unijnym. I podważył fundamenty traktatu o UE. Z wyroku wynika, że to właśnie Trybunał Przyłębskiej będzie decydował, który wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE jest w Polsce legalny, a który nie. To Przyłębska i jej sędziowie będą decydowali, kiedy TSUE przekracza swoje uprawnienia, czyli działa „ultra vires”. Tych wyroków polskim sędziom nie będzie wolno stosować, a w szczególności nie wolno im badać legalności powoływania sędziów ani uchylać się od sądzenia z tymi, których nominowała polityczna, stworzona przez PiS Krajowa Rada Sądownictwa.

Jak pisała Ewa Siedlecka, dziennikarka „Polityki”: „Sens wyroku jest taki: to nie Polska łamie unijne prawo. Łamie je Unia, zmieniając jego treść. Ton ustnie ogłoszonego orzeczenia jest konfrontacyjny. Jeszcze bardziej konfrontacyjny jest komunikat, który służby Trybunału przesłały do PAP. Notabene nastąpił falstart, bo PAP opublikował go w chwilę po tym, jak zaczęło się odczytywanie wyroku (…). Oto jego początek: »Trybunał uznał, że próba ingerencji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w polski wymiar sprawiedliwości narusza zasadę praworządności, zasadę nadrzędności Konstytucji oraz zasadę zachowania suwerenności w procesie integracji europejskiej«. Brzmi jak komunikat z frontu właśnie rozpoczętej wojny: wojska nieprzyjaciela wkroczyły na terytorium naszej ojczyzny”.

To oznacza także, że ani obywatele UE, ani przedsiębiorcy czy instytucje nie mogą być pewne, że niezależny od władzy, niezawisły sąd w Polsce będzie sądził ich sprawy na podstawie znanych, przestrzeganych przez sądy w całej wspólnocie reguł i przepisów prawa.

Pierwotnie w tej sprawie miał orzekać skład pięcioosobowy. Ale w międzyczasie Julia Przyłębska zdecydowała o zmianie i rozpatrzeniu jej w pełnym, 12-osobowym składzie. Szkopuł w tym, że teraz w tej grupie jest trzech tzw. dublerów (wybranych przez PiS na miejsca obsadzone legalnie wcześniej). W maju kategorycznie wypowiedział się na ten temat Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Jego orzeczenie mówi wprost, że tzw. dublerzy zostali wybrani w procedurze sprzecznej z polskim prawem. Zatem TK, orzekając z udziałem dublerów, nie jest właściwym sądem w rozumieniu Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a jego wyroki nie są wyrokami. To jednak nie przeszkodziło Przyłębskiej procedować wniosku premiera.

Czytaj też: Wojna PiS z UE może być jeszcze droższa

Morawiecki wypowiedział posłuszeństwo UE

Sprawa miała zresztą wymiar symboliczny – ze względu na Mateusza Morawieckiego, który taki wniosek (w ramach rozgrywek wewnątrzkoalicyjnych ze Zbigniewem Ziobrą) złożył. Oto sam szef rządu państwa członkowskiego Unii wypowiada jej posłuszeństwo. Takiej sytuacji jeszcze w UE nie było. O wycofanie wniosku apelowała do premiera Komisja Europejska, a w rezolucji o wolności mediów i praworządności w Polsce również Parlament Europejski. Bez odzewu. Morawiecki i PiS z resztką koalicjantów przedstawiali tę sprawę jak obronę suwerenności.

Morawiecki zaskarżył przepisy traktatu o UE – art. 4 i 19, które dotyczą ustanowienia prawa do rzetelnego sądu. Chciał, by Trybunał Przyłębskiej stwierdził, że sądy w Polsce, stosując się do wyroków TSUE dotyczących wymiaru sprawiedliwości, łamią konstytucję. Przede wszystkim chodziło o kwestionowanie prawomocności powołania sędziów z udziałem neo-KRS, ale także orzeczeń wydawanych przez neosędziów, ze szczególnym uwzględnieniem orzeczeń Izby Dyscyplinarnej SN.

Wniosek premiera zmierzał też do tego, żeby zawsze ostatni głos w sprawie wykonania wyroku TSUE miał polski Trybunał Konstytucyjny. Jak to ma wyglądać? Wyobraźmy sobie, że TSUE orzeka o sprzeczności ustawy „kagańcowej” z prawem UE (do TSUE zaskarżyła ją już zresztą Komisja Europejska). Wtedy zbiera się Trybunał Przyłębskiej i orzeka, że ustawa kagańcowa jest zgodna z konstytucją. A skoro tak, to znaczy, że wyrok TSUE, który „kagańcową” dezawuuje, jest niezgodny z ustawą zasadniczą i nie wolno go w Polsce stosować.

Była to więc w istocie sprawa o wyższości Trybunału Przyłębskiej nad Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Trzeba pamiętać, że w tej niebezpiecznej grze z UE wniosek Morawieckiego uzupełnia druga sprawa. Chodziło o pytanie zasiadającej w stworzonej przez PiS Izbie Dyscyplinarnej SN byłej prokurator Małgorzaty Bednarek, która chciała uzyskać stwierdzenie, że Polski nie wiążą tzw. postanowienia tymczasowe TSUE dotyczące wymiaru sprawiedliwości – m.in. o zawieszeniu działalności ID (tzw. reforma sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, która jest klęską, zostałaby wtedy pozbawiona najważniejszego oręża skierowanego przeciw sędziom). Trybunał Przyłębskiej orzekł w lipcu, że postanowienia tymczasowe TSUE dotyczące ustroju i funkcjonowania władzy sądowniczej są niezgodne z konstytucją i nie mogą być wykonywane (sprawie przewodniczył prokurator w PRL i były poseł PiS Stanisław Piotrowicz).

Reakcja świata. Co teraz zrobi UE?

Jak pisze nasz brukselski korespondent Tomasz Bielecki, wyrok Trybunału Przyłębskiej był zaskoczeniem, ale KE będzie się starała rozbroić tę bombę. Tak bowiem działa wspólnota, że do każdego kryzysu stara się podejść konstruktywnie i go rozwiązać.

Rząd Morawieckiego i partia Kaczyńskiego nie mają mocnych kart w ręku, bo mimo propagandowych zapewnień, że wszystko jest i będzie w porządku, potrzebują unijnych pieniędzy jak kania dżdżu. Już kilka miesięcy temu cały kraj oblepili billboardami o wielkim sukcesie premiera, który wynegocjował ponad 700 mld zł dla Polski, a teraz ten kurek zostaje przykręcony.

Bielecki tłumaczył kilka dni temu na Polityka.pl: „Odmowa wykonania lipcowych decyzji TSUE (m.in. oparta na wyroku TK o bezprawności środków tymczasowych TSUE dotyczących sądownictwa) ostro przyhamowała zatwierdzenie już wynegocjowanego KPO. Wznowionym we wrześniu rozmowom między rządem Morawieckiego i Komisją Europejską towarzyszyło założenie, że choć wkrótce może zapaść wyrok TK o mniej więcej czwartkowej treści, to uda się go ominąć.

Polska według planów intensywnie dyskutowanych w ostatnich kilkunastu dniach z Brukselą miałaby się zobowiązać się do wypełnienia lipcowych orzeczeń TSUE w sprawie systemu dyscyplinarnego dla sędziów, a przede wszystkim likwidacji Izby Dyscyplinarnej (i skutków jej dotychczasowych decyzji), poprzez zmiany ustawowe, które weszłyby w życie najpóźniej do czerwca 2022 r. Taka data ma widnieć przy »kamieniu milowym« w KPO. Osiągnięcie go byłoby warunkiem rozliczenia pierwszej transzy i wypłaty kolejnych rat. Te zmiany nie muszą być zatytułowane jako »wdrażanie wyroku TSUE«, ale w rzeczywistości mają do spełnienia właśnie takie zadanie”.

Komisarz Reynders uchylał się w czwartek od odpowiedzi na pytania o „polityczną ocenę” wyroku Trybunału Przyłębskiej. KE tłumaczy, że polskie sądy są jednocześnie sądami unijnymi, bo orzekają m.in. na podstawie prawa UE, a zatem – wbrew jakimkolwiek werdyktom TK – powinny podlegać unijnym wymogom skutecznej ochrony sądowej.

Natomiast zagraniczne media nie miały po wyroku TK Przyłębskiej wątpliwości. „Polska jest na kursie opuszczenia wspólnoty” – pisały.

Czytaj też: Kaczyński o likwidacji Izby Dyscyplinarnej. To gra na czas?

Drastyczne naruszenie zobowiązań członka UE

Jeszcze w połowie roku swoje stanowisko opublikowali sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. „W razie orzeczenia o niezgodności wskazanych przepisów traktatowych z konstytucją przestaną być one stosowane w Polsce, a tym samym powstanie pozorna podstawa do nierespektowania zarządzeń tymczasowych TSUE, w tym zarządzeń nakazujących wstrzymanie działalności Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego” – napisali. – Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku stwierdzają, że wydanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego pociągającego za sobą odmowę stosowania w Polsce podstawowych przepisów traktatowych UE, w obecnie wyznaczonym składzie i bez podjęcia dialogu orzeczniczego z TSUE, będzie drastycznym aktem naruszenia zobowiązań państwa członkowskiego i kolejnym krokiem w kierunku wyprowadzenia naszego państwa z Unii”.

Pod oświadczeniem podpisali się Stanisław Biernat, Teresa Dębowska-Romanowska, Kazimierz Działocha, Lech Garlicki, Mirosław Granat, Wojciech Hermeliński, Adam Jamróz, Stefan Jaworski, Biruta Lewaszkiewicz-Petrykowska, Wojciech Łączkowski, Ewa Łętowska, Marek Mazurkiewicz, Andrzej Mączyński, Janusz Niemcewicz, Małgorzata Pyziak-Szafnicka, Stanisław Rymar, Ferdynand Rymarz, Andrzej Rzepliński, Jerzy Stępień, Piotr Tuleja, Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz, Mirosław Wyrzykowski, Bohdan Zdziennicki, Andrzej Zoll i Marek Zubik.

Czytaj też: Polexit to nie groźba. W mentalności PiS on już dawno się zaczął

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną