Pod koniec października premier Mateusz Morawiecki z hukiem ogłosił wyniki podziału środków z Programu Inwestycji Strategicznych uruchomionego w ramach rządowego funduszu: Polskiego Ładu. Rząd rozdysponował 19,3 mld zł z zaplanowanych 23 mld, a beneficjentem środków są samorządy. To wielki strumień pieniędzy, przekraczający wielokrotnie kwoty z Funduszu Inwestycji Lokalnych działającego w latach 2020 i 2021.
Czytaj też: Sprawdź, ile zyskasz lub stracisz na Polskim Ładzie
Rząd jak bankomat. To wbrew konstytucji
Samorządowcy każde pieniądze przyjmą z radością, podkreślają jednak, że rządowy zastrzyk środków na inwestycje nawet nie rekompensuje tego, co rząd odebrał w ramach reform podatkowych wprowadzonych w Polskim Ładzie. Eksperci z kolei podkreślają, że program jest kolejnym przejawem centralizacji i zastępowania finansowania jednostek samorządu z wpływów własnych na rzecz subwencji i dotacji udzielanych przez władze centralne. Takie przesunięcie jest jawnym zaprzeczeniem konstytucyjnej zasady pomocniczości i decentralizacji zapewniającej jednostkom samorządu autonomię i niezależność finansową w ramach środków pozyskiwanych z podatków od osób fizycznych, firm oraz podatków lokalnych.
O tej pozakonstytucyjnej zmianie ustroju terytorialnego już pisaliśmy, 13 października odbył się w Warszawie zjazd samorządowców z całego kraju – przyjechali do stolicy, by bronić swoich praw i kompetencji zagrożonych przez Polski Ład. Rzecz ma jednak nie tylko ustrojowy wymiar. Wzmocnienie roli władzy centralnej w roli „bankomatu” zwiększa także możliwości manipulowania podziałem zgodnie z politycznymi intencjami.
Czytaj też: Karuzela z ulgami. Co z podatkami?
PiS nieobecny w największych miastach
Analiza podziału pieniędzy z II i III transzy Funduszu Inwestycji Lokalnych przeprowadzona przez profesorów Jarosława Flisa, Pawła Swianiewicza i Dawida Sześciły, ekspertów Fundacji im. Stefana Batorego, pokazała, że gminy kierowane przez włodarzy związanych z partią władzy dostały przeciętnie dziesięciokrotnie większe dotacje niż gminy kierowane przez liderów bliskich partiom opozycyjnym.
Jakie są wyniki ostatniego podziału? Jarosław Flis i Paweł Swianiewicz zastosowali metodę opracowaną na potrzeby analizy RFIL (tutaj link do raportu). Podzielili polskie gminy na cztery kategorie wielkościowe: do 10 tys. mieszkańców, 10–25 tys., 25–100 tys. i ponad 100 tys. Sprawdzili także afiliacje polityczne włodarzy, przypisując ich do jednej z czterech kategorii: związany z PiS, związany z jedną z partii opozycyjnych, neutralny, kontr-PiS (czyli niezwiązany z żadną partią, ale podczas ostatnich wyborów mający konkurenta związanego z PiS).
Już ten podział pokazuje ciekawe prawidłowości – okazuje się, że PiS sprawuje władzę tylko w 9 proc. samorządów, nawet na terenach wiejskich i w małych miastach, gdzie ma najsilniejsze poparcie polityczne, kontroluje zaledwie 14 proc. samorządów. W ogóle zaś nieobecny jest w miastach powyżej 100 tys.
Posłuchaj: Tak się dokonuje odwrót od samorządności
„Opozycyjne” gminy dostaną mniej
Czy wybory polityczne mieszkańców na poziomie lokalnym znajdują odzwierciedlenie w podziale środków z Programu Inwestycji Strategicznych? Eksperci pokazali, że powtórzył się schemat z RFIL, choć skrzywienie jest znacznie mniejsze. W gminach do 10 tys. mieszkańców jednostki kierowane przez włodarza związanego z PiS dostały średnio 1382 zł na głowę, ośrodki kierowane przez lidera związanego z opozycją – 1054 zł. W pozostałych kategoriach wielkościowych gminy „opozycyjne” także otrzymywały najmniejsze średnio alokacje. Należy dodać, że podział środków, którego celem było obdarowanie jak największej liczby gmin w największym stopniu, licząc pieniędzmi na głowę, wzmocnił małe ośrodki.
Eksperci podkreślają, że to skrzywienie można oczywiście tłumaczyć chęcią wyrównywania dysproporcji rozwojowych. Problem w tym, że w ostatnich latach to właśnie miasta na prawach powiatów, a więc największe gminy, najbardziej ucierpiały finansowo, zarówno ze względu na działania rządu, jak i konsekwencje pandemii. Owszem, mają przeciętnie większe wpływy do budżetu niż małe gminy, ale też portfel ich zadań jest znacznie obszerniejszy i kosztowniejszy – muszą choćby utrzymywać transport publiczny, dokładać się do utrzymania dróg krajowych przechodzących przez ich terytorium.
Eksperci sprawdzili także podział środków między samorządami wojewódzkimi. I znowu widać wyraźną tendencję: województwa „pisowskie” dostały średnio 46,3 zł na głowę, „opozycyjne” tylko 24,7 zł. Porównanie podziału środków w ramach RFIL i PIS pokazało jeszcze jeden ciekawy motyw, który autorzy opracowania nazwali „pół miliarda dla swoich”: okazuje się, że łączna nadwyżka środków w stosunku do średniej dotacji osiągnęła dla gmin kierowanych przez włodarzy związanych z PiS 625 mln zł w ramach RFIL i 527 mln zł w ramach PIS. Gminy „opozycyjne” dostały z kolei 487 mln zł mniej w ramach RFIL i 611 mln mniej w ramach PIS.
Posłuchaj: Jaka będzie przyszłość miast i ruchów miejskich
Związani z PiS mogą liczyć na więcej
Jarosław Flis i Paweł Swianiewicz sprawdzali jeszcze, czy większe nakłady dla gmin „pisowskich” nie są związane np. z mniejszymi wpływami do budżetu, co ewentualnie uzasadniałoby wzmocnienie. Eksperci nie dopatrzyli się jednak takich różnic. W raporcie piszą: „Dodajmy jeszcze, że jeśli weźmiemy pod uwagę grupę dość jednorodną pod względem wielkości (tylko gminy do 10 tys. mieszkańców), to różnice zamożności między samorządami rządzonymi przez wójtów identyfikowanych z różnymi opcjami politycznymi są bardzo niewielkie. Przeciętny dochód w przeliczeniu na 1 mieszkańca w takich niedużych gminach z włodarzem wspieranym przez jedno z ugrupowań Bloku Senackiego jest zaledwie o niespełna 5% wyższy od dochodu przeciętnej gminy z wójtem wywodzącym się z PiS. Tak niewielka różnica zamożności nie uzasadnia zatem różnic w poziomie otrzymywanych dotacji w oparciu o argument wyrównywania sytuacji finansowej”.
Czytaj też: Miliardy euro dla Polski. Von der Leyen stawia trzy warunki