Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Atak na kontrolerów NIK. Pegasus czy inwigilacyjny outsourcing?

Najwyższa Izba Kontroli Najwyższa Izba Kontroli Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl
Może dowiemy się więcej w poniedziałek na konferencji NIK. Ale już sam fakt, że w Polsce realny wydaje się scenariusz, że władza za pomocą służb specjalnych ingeruje w działania Najwyższej Izby Kontroli, pokazuje, w jak głębokim kryzysie państwa jesteśmy.

Gdyby potwierdziły się nieoficjalne informacje podane przez RMF FM o atakach Pegasusem na Najwyższą Izbę Kontroli, byłaby to nowa jakość w Pegasusgate. Oznaczałoby bowiem, że władza PiS nielegalnie kontrolowała już nie tylko pojedyncze osoby, uznane za przeciwników politycznych (niezależną prokurator Ewę Wrzosek, szefa sztabu wyborczego KO w 2019 r. Krzysztofa Brejzę, dziś senatora, mecenasa Romana Giertycha, lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka i współautora książki o Mariuszu Kamińskim Tomasza Szwejgierta), ale także konstytucyjny organ powołany do kontroli władzy.

Czytaj też: Prokurator Wrzosek oskarża. „Moja prywatność runęła w gruzy!”

Czy to Pegasus? Tysiące ataków na 534 urządzenia

Pegasus pozwala – jak wiemy – fałszować dane, wprowadzać nieprawdziwe, kasować informacje – a więc w tym wypadku mógłby mieć wpływ na wyniki kontroli. Umożliwia też – jak zresztą wszystkie inne metody kontroli operacyjnej – zbieranie „haków”, co w przypadku kontrolerów NIK oznaczałoby zamach na ich bezstronność.

Ale w tej sprawie są też pytania i wątpliwości. Rzecznik prasowy NIK Łukasz Pawelski w TVN24 nie potwierdził, że na pewno chodzi o Pegasusa. A dokładnie powiedział, że jest „zbyt wcześnie”, żeby powiedzieć, czy to był system Pegasus i czy sprawcą jest władza. Więcej informacji zapowiedział w czasie konferencji w najbliższy poniedziałek.

Reklama