87 mld zł, czyli wedle niestety słabnącego kursu złotego jakieś 20 mld dol. – tyle mogłyby wynosić wydatki obronne Polski już w przyszłym roku, jeśli spełni się zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego wygłoszona w czwartek w Sejmie. Prezes PiS mocno przycisnął finansowy pedał i pędzi w stronę uczynienia z Polski kraju wydającego na siły zbrojne ogromne kwoty i aspirującego do roli lidera we wskaźnikach NATO. Dziś obowiązujące plany są mniej ambitne, zakładają dojście do 2,5 proc. PKB dopiero w 2030 r. Ale sytuacja bezpieczeństwa pogarsza się gwałtownie – skonstatowali rządzący w zeszłym roku i postanowili przyspieszyć. W pierwszej wersji ustawy o obronie ojczyzny pojawił się zapis o 2,5 proc. w 2026, który po dwóch miesiącach i w kolejnym projekcie został zmieniony na 2024 r. Atak Rosji na Ukrainę sprawił zapewne, że i to jest za mało.
W ramach najważniejszej autopoprawki Kaczyński ogłosił, że wydatki obronne sięgną aż 3 proc. PKB w przyszłym roku. W porównaniu do obecnego budżetu MON da to przyrost o 30 mld zł, czyli o ponad połowę. Polska nigdy we współczesnych czasach nie decydowała się na tak skokowe zwiększanie wydatków na obronę, a może i na żadną inną dziedzinę wydatków publicznych poza ochroną zdrowia. I na tym może się nie skończyć. Premier Morawiecki w czasie niedawnej wizyty w Berlinie dywagował na temat podniesienia poziomu finansowania armii do 4 proc. PKB, co oznaczałoby pierwsze miejsce w NATO w tej statystyce (obecny lider, Grecja, wydaje 3,8 proc.