Była ona niedostatecznie skonsultowana z Zachodem i sprzeczna z kursem przyjętym przez Zachód. Przekraczała w jego ocenie czerwoną linię, jaką było bezpośrednie angażowanie Zachodu w wojnę w Ukrainie. Władze w Kijowie nie chcą przedłużania konfliktu, tylko jego rozwiązania. Podczas wojny nie da się skutecznie przeprowadzić misji pokojowej. A kiedy nastanie pokój, misja jest niepotrzebna.
Dwa pomysły nie wypaliły
Pomysł z „misją” okazał się więc poroniony. Podobnie było z pomysłem przekazania polskich migów lotnictwu Ukrainy via baza US Army w Ramstein w Niemczech. Ten pomysł nie był zły. Okazał się jednak poroniony, bo nie należało go nagłaśniać, tylko uzgodnić z partnerami i po uzyskaniu ich zgody wykonać pod kamuflażem. Ogłoszony publicznie przed realizacją musiał skończyć się fiaskiem. Bo dawał pretekst Rosji do ogłoszenia, że NATO bezpośrednio angażuje się ofensywnie w wojnę, czyli staje się stroną konfliktu. Co innego pomoc militarna dająca walczącej Ukrainie nowe środki do obrony przeciwlotniczej i przeciwpancernej, co innego pomoc w formie samolotów bojowych, które zestrzeliwują rosyjskie myśliwce bombardujące.
Oba pomysły spaliły na panewce z tego samego powodu. Były wyrwaniem się przed szereg, a stojące za nimi intencje nie przekonały partnerów. W tym sensie okazały się porażką polityczną.