Już się wydawało, że agresja Rosji na Ukrainę zmieni, a przynajmniej stępi tradycyjne antyeuropejskie i antyopozycyjne wektory polityki PiS, a może całkowicie je zniweluje. Jakoż skoro 75,5 proc. Rosjan aprobuje pomysł inwazji militarnej na kolejny kraj i uważa, że taka operacja powinna być skierowana wobec Polski, sprawa jest poważna i wymaga nie tylko zgody narodowej, ale i międzynarodowej. Książę Pan Wojewoda Mazowiecki Radziwiłł wyznał, że spodziewał się 100 tys. uchodźców ukraińskich, co nie świadczy najlepiej o jego mocach prognostycznych, bo jest ich 20 razy więcej. Po początkowej sporej bierności instytucji podległych rządowi i pozostawieniu biegu rzeczy samorządom i inicjatywie prywatnej, a więc podmiotom bardziej związanym z opozycją niż partią rządzącą, nastąpiła daleko idąca integracja wszystkich sił mogących rozwiązać trudną sytuację migracyjną (czy nawet kryzys w tym względzie), a symbolem tego jest ustawa o pomocy uchodźcom, potrzebna i uchwalona bezkonfliktowo.
Pojawiła się również poważna oferta pomocy z zagranicy, zarówno w formie pieniędzy dla tych uchodźców, którzy zdecydują się pozostać w Polsce, jak i gotowość przyjęcia Ukraińców w innych krajach i tym samym odciążenia naszego, siłą rzeczy najbliższego z powodów geograficznych.
Wzrosła też liczba międzynarodowych kontaktów czołowych polityków polskich, ponieważ NATO i UE przyjęły, że jedyną skuteczną formą pomocy Ukrainie jest solidarne działanie w ramach ich struktur, a nie indywidualne, aczkolwiek to drugie jest oczywiście dopuszczalne, o ile nie koliduje z pierwszym.