W piątek 29 kwietnia o 10 miało się odbyć posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka poświęcone tzw. aferze hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Nie odbyło się, bo prowadzący obrady poseł Marek Ast z PiS zażądał, aby zaproszeni przez posłankę Kamilę Gasiuk-Pihowicz (KO, wiceprzewodnicząca komisji) sędziowie Arkadiusz Cichocki i Tomasz Szmydt (obaj ze skruchą opowiadają o kulisach kampanii nienawiści, w której sami brali udział) opuścili salę.
Gdy nie pomogła ogłoszona w tym celu pięciominutowa przerwa, przewodniczący Ast zamknął posiedzenie. Miał na nim wystąpić sam Zbigniew Ziobro zapowiadający przedstawienie informacji obciążających sędziego Cichockiego. Najwyraźniej bał się stanąć z nim twarzą w twarz. Ta skandaliczna sytuacja wpisuje się w ciąg wydarzeń świadczących o tym, jak bardzo władza broni się przed wyjaśnieniem skandalu i ukaraniem winnych. Sprawa jest „sprzed pandemii”, a tym bardziej „sprzed wojny”, więc nie od rzeczy będzie przypomnienie, czego dotyczy.
Afera hejterska. Niepojęte zachowanie sędziów
Otóż latem 2019 r. grupa sędziów związanych z resortem sprawiedliwości zorganizowała wulgarną nagonkę na ok. 20 sędziów ośmielających się wydawać postanowienia i wyroki nie po myśli władzy bądź krytykujących tzw. reformę sądownictwa. Nagonka polegała na szerzeniu (przez tzw. trolle) w mediach społecznościowych (np. z konta KastaWatch na Twitterze) i poprzez mailing nienawistnych i oszczerczych komentarzy oraz kłamliwych treści na temat życia prywatnego atakowanych sędziów; dochodziło też do upubliczniania adresów i innych wrażliwych danych.