Łącka śliwowica jest jednym z moich ulubionych trunków, bo, zgodnie z pieśnią, „daje krzepę, krasi lica nasza łącka śliwowica”, oczywiście o ile ma swoje wymagane procenty, tj. ok. 60 proc. lub więcej. Producenci tego szlachetnego trunku zapewne w najśmielszych myślach nie przypuszczali, że zyska on fundamentalne znaczenie polityczne w przedsięwzięciach obozu tzw. dobrej zmiany. Oto p. Zbyszek (pardon za poufałość) zaproponował Handlarzowi Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym zakład dotyczący treści Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Oto jego szczegóły: „Pan premier wyraził inne zdanie, dlatego mam propozycję w konwencji honorowej do pana premiera, by zechciał przyjąć zakład. A stawką tego zakładu niech będzie polski dobry alkohol, znakomity, śliwowica łącka. Promujmy nasze produkty krajowe. Jeśli okaże się, że pan premier wskaże miejsce, w którym rząd zgodził się na opodatkowywanie polskich samochodów z silnikiem diesla czy benzynowym w dokumencie przyjętym przez rząd, jestem gotów prosto z pięknego Łącka położonego nad Dunajcem postawić panu premierowi śliwowicę, i oczywiście przeprosić za błąd, jeśli czegoś nie jestem w stanie dostrzec. Ale gdyby okazało się, że pan premier nie ma racji, to też jestem gotów wypić za błędy, ale tym razem nie swoje, i porozmawiać, co z tym dalej zrobić”.
Rzecz dotyczy jednego z tzw. kamieni milowych w drodze do uzyskania kasy z Brukseli w ramach Krajowego Planu Odbudowy.