Wielka Izba Trybunału Sprawiedliwości UE oceni, czy zmiany, które wprowadziła ostatnio ustawa prezydencka, unieważniają skargę Komisji Europejskiej na „ustawę kagańcową”. W istocie będzie to także ocena, czy Polska wypełnia praworządnościowe „kamienie milowe”.
Czytaj też: Drugie wejście Dudy. Czy prezydent znów uratuje prezesa
Rachunek kar do dziś: 237 mln euro
We wtorek i środę przed TSUE odbywają się dwie rozprawy dotyczące dwóch filarów pisowskiej „reformy” sądownictwa: mianowania i awansowania sędziów wyłącznie przez ciała polityczne, z wykluczeniem opinii samorządu sędziowskiego, oraz represji wobec sędziów za kwestionowanie takich powołań i obronę praworządności. Dzisiejszą sprawę wniosła do TSUE Komisja Europejska, a dotyczy właśnie tych represji, czyli tzw. ustawy kagańcowej. Sprawa jutrzejsza dotyczy pytań prejudycjalnych sędziów Krystiana Markiewicza i Waldemara Żurka o legalność powołań sędziów z udziałem neo-KRS. Czyli o legalność nowej, stworzonej przez obecną władzę Krajowej Rady Sądownictwa.
Wyrok w sprawie skargi KE, który zapadnie w przyszłym roku, będzie kategoryczny, a rząd będzie miał obowiązek go wykonać. Wyrok w sprawie pytań prejudycjalnych będzie adresowany do pytających sądów: dostaną wskazówki, co wziąć pod uwagę, żeby rozstrzygnąć zagadnienie, o które pytali.
Warto też przypomnieć, że skardze Komisji na „ustawę kagańcową” towarzyszyło postanowienie tymczasowe TSUE o zawieszeniu prowadzonych w Izbie Dyscyplinarnej SN postępowań dyscyplinarnych i uchylania immunitetów sędziom.