Kraj

Gdzie jest Bruno? Skandaliczna akcja warszawskiej policji. Cierpi dziecko

Angelika Domańska i jej syn Bruno Angelika Domańska i jej syn Bruno Angelika Domańska / Arch. pryw.
Angelice Domańskiej w biały dzień ukradziono pięcioletniego synka. Ukradła policja, a kradzież usankcjonował sąd.

Angelika jest samotną matką. Jej syn Bruno, zwany Tyciem (bo jak mówi jego mama, „jest taki tyci”), od ponad dwóch lat ma zdiagnozowany głęboki autyzm. Wymaga nieustannej opieki i ciągłej terapii. Angelika całe życie przestawiła na inne tory, całkowicie poświęciła się Tyciowi. Dziecko bez swojej mamy nie potrafi funkcjonować, tylko z nią ma dobry kontakt, tylko przy niej zasypia spokojne. Tylko ona wie, jak Bruna, niejadka, karmić, jak go zabawiać, jak uspokajać. Po długich staraniach udało jej się załatwić miejsce w przedszkolu specjalnym. Dzięki temu mogła podjąć pracę i zarabiać niewielkie pieniądze, aby zapewnić dziecku i sobie minimum potrzebne do przeżycia.

Angelika od lat zmaga się z depresją, korzysta z pomocy psychiatrycznej, ale w życiu sobie daje radę, jest twarda i waleczna. Dopóki u synka nie wykryto jeszcze autyzmu, brała aktywny udział w ulicznych protestach przeciwko zawłaszczaniu sądów i TK, w marszach „czarnych parasolek”, stawała na drodze wykrzykujących nienawistne hasła nacjonalistów spod znaku Roberta Bąkiewicza. To właśnie Bąkiewicz brutalnie zepchnął ją ze schodów podczas jednej z ulicznych burd, którą zorganizował (sprawa jest w sądzie). Policja wiele razy zatrzymywała Angelikę, spisywała i oskarżała o próby zakłócenia legalnych zgromadzeń, bo za takie uważane są wiece i marsze nacjonalistów. To chyba jasne, że policja warszawska miała na Angelikę oko, bo zalazła funkcjonariuszom mocno za skórę.

Wpis na Facebooku

Okazja do policzenia się z niepokorną aktywistką nadarzyła się 1 marca. Angelika, jadąc tramwajem do pracy, po zostawieniu Bruna w przedszkolu dla zabicia czasu otworzyła w telefonie Facebooka i trafiła na czyjś post opisujący samobójczą śmierć człowieka w warszawskim metrze.

Reklama