„Na wschód od Edenu” to tytuł znanej powieści Johna Steinbecka. Nie twierdzę, że jej treść w jakimkolwiek stopniu odpowiada poczynaniom dobrozmieńców pod wodzą Jego Ekscelencji (Prezesa the Best). Od dłuższego czasu tzw. Zachód był Edenem (rajem) dla Polaków i w tym sensie ziemie polskie leżały na wschód od tego miejsca. Mogliśmy się wprawdzie uspokajać myślą Leca: „I na nas mówią Zachód na Wschodzie, i na nas mówią Wschód na Zachodzie”, ale to niewielka pociecha.
W 2004 r. wydawało się, że wstąpiliśmy do raju, tj. Unii Europejskiej, ale PiS wiele robi, abyśmy jednak mieszkali na wschód od Edenu. Wprawdzie p. Morawiecki ostatnio się przechwalał (tj. jak zwykle szybciej mijał się z prawdą, niż mówił) w Waszyngtonie, że Polska i USA (w tej kolejności) to dwa bieguny cywilizacji zachodniej, ale trzeba w tym kontekście sparafrazować inną myśl Leca: „Naiwni politycy [w oryginale – geografowie] twierdzą, że jeśli pójdziesz na Wschód, wrócisz z Zachodu. Czasem tak, czasem nie”.
Dobrozmieńcom wydaje się, że idąc na Wschód, pozostaną biegunem cywilizacji zachodniej, ale to wygląda tylko na pobożne (jakże mogłoby być inaczej w przypadku tak gorących katolików) życzenie.
„Buszujący w zbożu” – to tytuł powieści Jeroma Salingera. I w tym wypadku nie należy się doszukiwać związku treści tego dzieła z sytuacją w Polsce. Jeden z felietonów w OKO.press nosi tytuł „Tydzień, w którym PiS buszował w zbożu” i jest to trafna metafora głównego problemu w polityce rolnej obecnych rządców Polski.