Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Komisja „ruska” ma ruszyć na Tuska

PiS najwyraźniej nie postawił na pokazanie wyborcom sukcesów ośmioletnich rządów, które wobec rosnącej drożyzny czy klęski kolejnych „plusowych” programów socjalnych wypadają żałośnie. Natomiast posługuje się techniką zohydzania i pomawiania przeciwnika, czego spektakularny przykład mieliśmy w Stawiskach, kiedy Jarosław Kaczyński nazwał lidera opozycji „ryżym” czy „wrogiem polskiego narodu”. Komisja „ruska” to będzie ważny element tej metody. PiS najwyraźniej nie postawił na pokazanie wyborcom sukcesów ośmioletnich rządów, które wobec rosnącej drożyzny czy klęski kolejnych „plusowych” programów socjalnych wypadają żałośnie. Natomiast posługuje się techniką zohydzania i pomawiania przeciwnika, czego spektakularny przykład mieliśmy w Stawiskach, kiedy Jarosław Kaczyński nazwał lidera opozycji „ryżym” czy „wrogiem polskiego narodu”. Komisja „ruska” to będzie ważny element tej metody. mat.pr. / Twitter
Nowelizacja Andrzeja Dudy nie niweczy głównego celu tej komisji: okazji do bezkarnego oczerniania działaczy opozycji i gry kwitami służb.

Sejm odrzucił poprawki Senatu do prezydenckiego projektu „poprawiającego” ustawę o komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich. Można się spodziewać, że dalej rzeczy potoczą się błyskawicznie: Andrzej Duda rychło nowelizację podpisze (tak jak entuzjastycznie podpisał pierwszą wersję), a premier Mateusz Morawiecki opublikuje. Wejdzie w życie dzień później, a marszałek Sejmu Elżbieta Witek wyznaczy krótki termin (ma tu swobodę) na zgłaszanie kandydatów na członków komisji przez kluby poselskie.

ABW błyskawicznie przyzna im prawo dostępu do tajemnic, jeszcze wybór – i ruszy dyfamacyjna maszyna wyborcza władzy. Maszyna, jakiej nie dostanie opozycja, co stworzy kolejną z licznych przewag wyborczych PiS.

Czytaj też: PiS przepchnął w Sejmie potwora rodem z PRL. Byle grillować Tuska

Komisja Wenecka miażdży projekt PiS i Dudy

Wielu komentatorów sądzi, że temat komisji jest już passé, skoro Komisja Europejska rozpoczęła procedurę skarżenia tej ustawy do Trybunału Sprawiedliwości UE, a prezydent „wyrwał jej zęby”. Tyle że groźba Brukseli spełni się za rok, może dwa, bo tyle będzie pewnie trwało osądzenie ustawy przez TSUE.

Reklama