Przyjrzymy się dokładniej, jakie poglądy reprezentują „dwójki” na listach partii: Anna Siarkowska w okręgu siedlecko-ostrołęckim, Hanna Boczek w Rybniku oraz „jedynka” w Koninie Anna Bryłka. A także, jeszcze o niesprecyzowanym miejscu i okręgu, ale już zapowiadana przez męża Dominika Korwin-Mikke. Jak się okaże, żeby być kobietą na liście tej partii, trzeba być w poglądach konfederatą do kwadratu.
Czytaj też: Mentzen nawarzył piwa. Rząd może nie powstać bez Konfederacji
Weto Kaczyńskiego
Dla zasiadającej w tej kadencji w klubie PiS posłanki Anny Siarkowskiej start z list Konfederacji to jedyna opcja powrotu po wyborach do Sejmu. Jak było wiadomo wszem wobec już od kilku miesięcy, prezes Jarosław Kaczyński jasno oznajmiał, że nie chce jej kandydatury u siebie. Nie pomogło nawet przejście do Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry i protekcja ministra sprawiedliwości. Niesubordynacja w głosowaniach ważnych dla lidera PiS i objętych dyscypliną klubową sprawiła, że padło ostre weto ze strony „szeregowego posła”.
Jednak nie tylko desperacja w chęci utrzymania swojej obecności w Sejmie sprawiła, że Siarkowska trafiła do Konfederacji. Dla niej to swego rodzaju powrót do korzeni. Będzie mogła ponownie dzielić afiliację organizacyjną z dawnymi kolegami Krzysztofem Bosakiem czy Witoldem Tumanowiczem. Zaczynała bowiem polityczną drogę w latach zerowych w szeregach Młodzieży Wszechpolskiej, kierując nawet jej strukturami w okręgu, w którym dziś kandyduje do Sejmu – czyli w Siedlcach. Mimo iż podobnie jak Bosak startowała do Sejmu z list Ligi Polskich Rodzin w 2005 r., nie udało się jej zostać posłanką. Na pocieszenie partia skierowała ją do pracy w radzie programowej TVP Polonia – została wiceprzewodniczącą. Po godzinach udzielała się we władzach Stowarzyszenia ObronaNarodowa.pl – Ruch na Rzecz Obrony Terytorialnej i pisała do kwartalnika „Myśl.pl” Sylwestra Chruszcza i Krzysztofa Tenerowicza. Pierwszy to wieloletni współpracownik oskarżonego przez prokuraturę o szpiegostwo na rzecz Rosji i Chin Mateusza Piskorskiego oraz uczestnik organizowanych przez niego misji obserwacyjnych. Przez lata polskie i zagraniczne media wskazywały go jako polityka wykazującego silne sympatie prorosyjskie. Tenerowicz to z kolei bliski wspólnik Adama Andruszkiewicza. Wiceministra z kolei prasa oskarżała o sympatie probiałoruskie. Dziś fundacje i stowarzyszenia pod zarządem Tenerowicza to, wedle TVN, jedne z głównych beneficjentów programu nazywanego „willą plus”.
Do Sejmu Siarkowska dostała się po raz pierwszy z list Kukiz ’15 w 2015, żeby już rok później opuścić klub rockmana i via Partia Republikańska zostać członkinią parlamentarnej reprezentacji PiS. W 2019 startowała z list partii Kaczyńskiego. Nie mogła się odnaleźć i regularnie sprzeciwiała się w licznych głosowaniach woli lidera.
Czytaj też: Komu podbiera Konfederacja? Narobili kłopotów i PiS, i opozycji
W obronie chrześcijan
Biorąc pod uwagę poglądy, które głosi Siarkowska w sprawach obyczajowych, można założyć, że szybko odnajdzie się w Konfederacji. Jest bowiem ultrareligijna, ortodoksyjna, żarliwie sprzeciwia się aborcji, in vitro i środowisku LGBT, sprzeciwiała się też przymusowym szczepieniom i wprowadzaniu obostrzeń antypandemicznych. Kiedy okazało się, że jest szansa, że kobiety będą rozdawać na mszy komunię, zapowiadała „ewakuację” do nieuznających decyzji Soboru Watykańskiego II lefebrystów, zwolenników integracji prawa cywilnego z kościelnym, ledwie kilkanaście lat temu przywróconych z grona heretyków do Kościoła katolickiego. Jej ortodoksja sięga tak daleko, że w 2017 r. była jedyną posłanką sprzeciwiającą się upamiętnieniu uchwałą Sejmu 500-lecia reformacji, deklarując, że nie zamierza świętować wydarzeń, które podzieliły Kościół katolicki. Jej zdaniem każdy, kto „profanuje” wizerunek Maryi, powinien być obłożony karą 10 tys. zł, a na Twitterze zachęcała do składania do prokuratury doniesień o obrazie uczuć religijnych, najlepiej via formularz na stronie Ordo Iuris.
Zbierała też podpisy pod projektem ustawy „w obronie chrześcijan”. Projekt penalizował „publiczne lżenie lub wyszydzanie Kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, jego dogmatów lub obrzędów”, zostawiając szerokie pole do interpretacji, a co za tym idzie, otwartą furtkę do ostrego karania za wszelką krytykę Kościoła. Potencjalna kara? Dwa lata więzienia.
W materii aborcji też trudno znaleźć osobę bardziej ortodoksyjną niż ona. Skierowanie „ustawy aborcyjnej” do Trybunału Konstytucyjnego, które zakończyło się zaostrzeniem przepisów dotyczących tego zabiegu – podpisane. Projekt „Stop aborcji”, w myśl którego lekarzowi i kobiecie groziło dożywocie za usunięcie ciąży – głos „za”. Projekt Kai Godek, który przewidywał karę dwóch lat więzienia za mówienie o tym, jak i gdzie można dokonać aborcji, oraz ośmiu lat za namawianie do późnej aborcji – Siarkowska przeciwko odrzuceniu go w pierwszym czytaniu. In vitro – jej zdaniem genetyczne zagrożenie dla populacji i ryzyko „mordowania nienarodzonych”.
Podobnie jej poglądy kształtują się w kwestii LGBT. Tęczowe znaczki, flagi, opaski – „homopropaganda”. Kolejny, bardzo podobny do tego przyjętego w Rosji, projekt ustawy autorstwa Kai Godek „STOP LGBT”, zakazujący m.in. parad równości – Siarkowska, oczywiście, za.
Była za to – powtórzmy – zdecydowanie przeciw obostrzeniom pandemicznym, przymusowym szczepieniom na covid-19, wyrażała się sceptycznie o wakcynacji w ogóle, także w wypadku innych chorób zakaźnych. Można więc zapytać nie o to, czemu przechodzi do Konfederacji, tylko czemu trafia tam tak późno. Jest przecież wyrazicielką najostrzejszej wersji poglądów tej partii.
Czytaj też: Konwencja Konfederacji. Idą ku władzy tanecznym krokiem
Zakaz aborcji jest OK. Klaps to nie przemoc
Hanna Boczek, „dwójka” w Rybniku, też jest konfederatką do kwadratu, ale raczej w duchu dawnego lidera partii Janusza Korwin-Mikkego. Tak jak nestora dręczą ją bowiem problemy kulturowego dymorfizmu płciowego i wyraźnego rysowania międzypłciowych granic. Jej zdaniem wysłać faceta po podpaski to znęcanie się psychiczne.
Ponieważ większość kobiet głosuje jednak na partie proredystrybucyjne, wspiera ideę zabrania im wszystkim praw wyborczych, w tym sobie. Na swoim twitterowym koncie daje przykłady ubrań w jej mniemaniu „pedalskich”, tępi „męskie” fryzury u kobiet, takich jak np. ogolona głowa u jednej z lekarek psychiatrii, której fotos komentuje pytaniem: „rezydentka czy pacjentka?”. O menstruacji powinno się jej zdaniem rozmawiać tylko w żeńskim gronie, osoby ze społeczności LGBT uważa za „dewiantów”, „zboczeńców”, „sodomitów” i „dzieło szatana”, a tęczowe flagi kojarzą się jej z nazizmem.
Jej koleżanka z „jedynki” Konfederacji w Koninie Anna Bryłka jest nieco mniej satyryczną kandydatką, ale równie żarliwą w religijnej i obyczajowej ortodoksji. Wychowanka Młodzieży Wszechpolskiej i Ruchu Narodowego, dziś jest wiceszefową tego ostatniego i rzeczniczką Konfederacji. Jako jedynej kobiecie jedynce na listach przypadło jej zadanie bycia konfederatką do kwadratu, które wykonała w 100 proc. Mimo że sama jest stanu wolnego, uważa rodzinę za wartość najważniejszą, i to tylko taką, która składa się z kobiety i mężczyzny. Uważa, że całkowity zakaz aborcji, także względem ciąż wynikających z kazirodztwa czy gwałtu, jest wskazany i zasadny. Za to jeśli dziecko już się narodzi, nie ma nic przeciwko karom fizycznym: „Danie dziecku klapsa to nie jest przemoc. Zachowajmy zdrowy rozsądek”, mówi. W Sejmie pragnie zajmować się kwestiami rolnictwa. Już dziś zwalcza import zboża ze zmagającej się z rosyjską inwazją Ukrainy, bo mogą zarabiać na tym „również zorganizowane grupy przestępcze”. Za szkodliwy uważa także import owoców z tego kraju.
W sumie, jak się nad tym zastanowić, to żona nestora Dominika Korwin-Mikke na tym tle nie wydaje się aż taką złą kandydatką. Co prawda jej jedynymi osiągnięciami politycznymi jest tytuł miss Unii Polityki-Realnej i urodzenie liderowi dwójki dzieci, ale biorąc pod uwagę inne panie z list Konfederacji i ich liczne kontrowersyjne poglądy, może to i lepiej, że nie była zbyt aktywna.
***
Przypominamy, że omówienie kandydatów dotyczy jak na razie tylko opublikowanych miejsc jeden–trzy na listach, nie mamy jeszcze nazwisk osób z kolejnych miejsc. Jednak już ci politycy i polityczki wystarczą, żeby powiedzieć, że mamy do czynienia z postaciami co najmniej kontrowersyjnymi – czy to z powodu poglądów na sprawy obyczajowe, czy geopolityczne.