Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Przypadek Magdaleny Biejat. Ona nie wybrała, ale chce, żeby wybrać ją

Magdalena Biejat Magdalena Biejat Jan Bielecki / East News
Byłoby może sensowne, gdyby Magdalena Biejat zdobyła się w kampanii na chwilę refleksji i przyznała się do dawnego błędu czy, powiedzmy, nieroztropności. Poza wszystkim świadczyłoby to o tym, że w pakcie senackim chodzi o coś więcej niż tylko przechytrzenie PiS.

Magdalena Biejat to znana i aktywna posłanka Lewicy, współprzewodnicząca partii Razem. Będzie kandydatką paktu senackiego w okręgu warszawskim. Pakt senacki powstał po to, aby w nadchodzących wyborach rywalem PiS w każdym ze stu okręgów był jeden przedstawiciel demokratycznej opozycji. Tylko wtedy jest szansa na utrzymanie Senatu w rękach antyPiSu. Zatem przeciwnicy władzy Kaczyńskiego nie będą mieli alternatywy i w swoim okręgu, bez względu na własne polityczne sympatie, będą głosować na kandydata wskazanego przez liderów paktu senackiego. Czyli, na przykład, lewicowiec zagłosuje na ludowca z PSL, a konserwatysta na lewicowca. Nikt nie kwestionuje tej logicznej z uwagi na ordynację zasady, a powołanie paktu senackiego uznano za duże osiągnięcie opozycji. No to w czym rzecz?

Czytaj też: Pakt senacki dogadany. Co z Petru i Giertychem?

Jak Biejat oddała nieważny głos

Otóż w tym, że Magdalena Biejat w zeszłym roku przyznała w Radiu TOK FM, że w wyborach prezydenckich w 2015 r., mając do wyboru Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudę, oddała nieważny głos, bo żaden z nich jej nie odpowiadał. Bronili jej wtedy lewicowi koledzy, publicyści i symetryści, dowodząc, że demokracja polega na głosowaniu z przekonaniem, według własnych poglądów itd.

Reklama