Giertych wkłada kij w szprychy paktu senackiego. To niepoważne! I prezent dla PiS
Senat w kończącej się kadencji parlamentu był najważniejszą, obok urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich i (od pewnego momentu) Naczelnej Izby Kontroli, zaporą przeciwko autorytarnym rządom PiS. Utrzymanie większości przez opozycję w ramach ponadpartyjnego paktu senackiego, a w konsekwencji własny marszałek Senatu, to prawdziwy sukces i wszystkim, którzy się do tego przyczynili, należy się wdzięczność ze strony demokratycznie myślących obywateli.
W obecnej sytuacji politycznej, a zwłaszcza w obliczu niepowodzenia planów utworzenia jednej listy w wyborach do Sejmu, byłoby skrajną nieodpowiedzialnością, gdyby liderzy ugrupowań opozycyjnych nie porozumieli się w sprawie wspólnych kandydatów w każdym ze stu jednomandatowych okręgów do Senatu. Na szczęście Pakt Senacki 2023 jest już prawie dopięty. Oby był kompletny i objął wszystkie okręgi.
Giertych mógł się nie żalić
W procesie tworzenia jednej listy kandydatów wspólnie popieranych przez wszystkie ugrupowania opozycji zawsze są jacyś wygrani i jacyś przegrani. Miejsc w Senacie jest tylko sto, a wartościowych i znanych ludzi, w tym dotychczasowych senatorów, o wiele więcej. Lojalność wobec wspólnego projektu wymaga, aby ci, którzy przegrają, nie dzielili się z opinią publiczną swoim rozżaleniem i prowadzili swoich rozpaczliwych bojów o nominację partyjną na oczach wyborców. Bo tego rodzaju niepoważne zachowanie głosów nam nie przysporzy.
Niestety, z wyjątkowej okazji, by siedzieć cicho, nie skorzystał były