Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Morawiecki ogłasza trzecie pytanie w referendum PiS. O tysiące „nielegalnych imigrantów”

Premier Mateusz Morawiecki Premier Mateusz Morawiecki Daniel Gnap / Kancelaria Prezesa RM
PiS dzień po dniu przedstawia pytania referendalne, na które Polacy mają odpowiedzieć w dniu wyborów parlamentarnych 15 października.

Trzecie pytanie referendalne ma mieć taką postać: „Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?”. Premier Mateusz Morawiecki ogłosił je w spocie opublikowanym w niedzielę w mediach społecznościowych. „Rząd PiS od samego początku był przeciw mechanizmowi przymusowej relokacji nielegalnych imigrantów”, zapewnił Morawiecki.

W spocie jest cytowany, z pominięciem kontekstu, Donald Tusk: „Jeśli rząd Polski będzie zdecydowany, aby nie uczestniczyć w tym solidarnym podziale obowiązków w sprawie uchodźców, to będzie wiązało się nieuchronnie z prawnymi konsekwencjami”. Ale też prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski: „Trzeba będzie wykonać ten ruch i prawdopodobnie otworzyć się na propozycje Komisji Europejskiej”.

Czytaj też: Imigranci. Stary, nowy wróg PiS. Ilu ich w Polsce jest?

O „przymusowej relokacji” nikt nie mówi

Rzecz w tym, że w Unii Europejskiej nie mówi się o przymusowej relokacji uchodźców, a nawet gdyby się mówiło, to Polska, która przyjęła 2 mln uchodźców wojennych z Ukrainy, byłaby z takiego obowiązku zwolniona. Bruksela debatuje nad różnymi drogami wsparcia krajów, które biorą na siebie migracyjny ciężar. Jak wyjaśniała Ewa Siedlecka: „Unia Europejska debatuje nad powrotem do mechanizmu relokacji uchodźców. Polskie władze, zamiast wspólnie debatować na forum UE, zajmują się wzniecaniem społecznego buntu przeciwko projektowi, którego – w kształcie (by zacytować klasyka), który oprotestowuje PiS – nie ma. Bo nie o kształt tu chodzi. Nie o Unię i nie o uchodźców. Chodzi o władzę”.

Referendum, które PiS planuje przeprowadzić w dniu wyborów 15 października, pierwotnie miało dotyczyć właśnie migracji i dyktowanej przez Unię Europejską rzekomej „przymusowej relokacji uchodźców”. Poprzednie dwa pytania referendalne do tej sprawy nie odnosiły się w ogóle. Przypomnijmy: pierwsze pytanie w referendum, ogłoszone w ostatni piątek przez Jarosława Kaczyńskiego, dotyczy prywatyzacji („Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?”), drugie, ogłoszone wczoraj przez byłą premier Beatę Szydło, dotyczy wieku emerytalnego („Czy jesteś za podwyższeniem wieku emerytalnego wynoszącego dziś 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn?”).

Opozycja nie ma takich planów

„Polityka” jako pierwsza ujawniła, że w „referendum migracyjnym” ma się pojawić więcej pytań. „W PiS trwa spór o zapowiedziane razem z wyborami referendum migracyjne” – pisała Anna Dąbrowska. „Część mediów zaczęła nawet pisać, że partia może się wycofać z tego pomysłu. Według naszych informacji samo głosowanie ma się odbyć na pewno, dyskusja dotyczy raczej pytań referendalnych: czy pozostać przy jednym na temat uchodźców, czy jakieś dodać”. Według naszych rozmówców z PiS w grę wchodziły tematy reparacji od Niemiec, polityki unijnej, spraw gospodarczych i socjalnych (w tym wiek emerytalny, program 800 plus i prywatyzacja).

Sens pytania o prywatyzację wyjaśniał Jarosław Kaczyński. „Niemcy chcą osadzić Tuska w Polsce, aby wyprzedawać wspólny majątek” – powiedział. Dodał, że „zaplecze Tuska” mówi o tym wprost, a na dowód twórcy spotu umieścili fragment wypowiedzi ekonomisty Bogusława Grabowskiego ze stycznia tego roku, który pytany w Radiu Zet, czy opozycja – jeśli przejmie władzę – powinna odwrócić fuzję Orlenu z Lotosem i rozbić Orlen, odpowiedział: „Absolutnie tak”. „Firmy paliwowe, energetyczne, porty mają być prywatne? Lotniska? Tak” – mówił Grabowski. Ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej podkreślał w piątek, że nie jest doradcą żadnego polityka, w tym Donalda Tuska, i prezentuje własne poglądy.

Pytanie o wiek emerytalny nie przypadkiem ogłosiła Beata Szydło. To jej rząd w 2015 r. odwrócił reformę wprowadzoną wcześniej przez koalicję PO-PSL, czyli podwyższenie tego wieku do 67 lat dla mężczyzn i kobiet. Rząd Tuska tłumaczył zmianę koniecznością budżetową, ale została ona źle przyjęta przez Polaków. Większość państw Zachodu podwyższało w ostatnich dekadach wiek emerytalny – ze względu na starzenie się społeczeństw i problemy z finansowaniem systemu emerytalnego. PiS w kampanii wyborczej 2015 mówił, że PO każe Polakom „pracować do śmierci”. Obecnie żadna z głównych partii politycznych, w tym Koalicja Obywatelska, nie ma w programie podwyższenia wieku emerytalnego. Donald Tusk wielokrotnie powtarzał, że nie wróci do tego pomysłu.

Referendum: w sumie cztery pytania

W referendum, które odbędzie się w dniu wyborów 15 października, będą cztery pytania – ogłosił w piątek rzecznik PiS Rafał Bochenek. Treść ostatniego ma być ujawniona w w poniedziałek 14 sierpnia. W Sejmie mają zostać przedstawione na przyszłotygodniowym posiedzeniu (16–17 sierpnia). Posłowie mają się zająć także przepisami, które w ogóle umożliwią przeprowadzenie referendum razem z wyborami do Sejmu i Senatu. Dotąd takie głosowanie byłoby sprzeczne z kodeksem wyborczym.

Róża Rzeplińska z MamPrawoWiedzieć.pl stwierdziła w podkaście „Polityki”, że obozowi władzy chodzi o naginanie zasad finansowania kampanii wyborczej. Kampania referendalna, w przeciwieństwie do sejmowej czy senackiej, ma dużo mniej ograniczeń finansowych. Granice między nimi mogą być płynne, co w konsekwencji może oznaczać zwielokrotnienie przewagi obozu władzy nad opozycją. Dr hab. Krzysztof Urbaniak, profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członek Zespołu Ekspertów Wyborczych Fundacji im. Stefana Batorego, mówił z kolei w połowie lipca, że połączenie referendum w sprawie migrantów z wyborami parlamentarnymi nie jest zgodne z obowiązującym prawem, łamie ciszę legislacyjną i jest ingerencją w proces wyborczy.

Na początku sierpnia Państwowa Komisja Wyborcza opublikowała informację, że zgodnie ze zmienianym przez parlament prawem zarówno wybory, jak i referendum można przeprowadzić jednocześnie i w tym samym lokalu wyborczym. Wyjaśniła, że wyborcy będą wrzucali karty wyborcze i referendalne do tej samej urny, ale jeśli ktoś odmówi udziału w referendum, to „w żadnej mierze” nie można go do tego zmusić.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama