Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Nowy lider rankingu zaufania. Hołownia ma swoje pięć minut, a kolejny wyścig już się zaczął

Szymon Hołownia i Donald Tusk na wspólnej konferencji prasowej Szymon Hołownia i Donald Tusk na wspólnej konferencji prasowej Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Przed powołaniem rządu Donalda Tuska to marszałek Sejmu jest najważniejszym przedstawicielem partii opozycyjnych. Szymon Hołownia dobrze korzysta z tego czasu, ale droga do wymarzonego fotela prezydenta nie będzie prosta.

Według najnowszego sondażu IBRiS dla Onetu Szymon Hołownia stał się liderem rankingu zaufania do polityków, i to z wynikiem zbliżonym do rekordu wszech czasów. Nowemu marszałkowi Sejmu ufa 49 proc. Polaków – od ostatniego badania przed miesiącem przybyło mu 4 proc., a porównując do sondażu przed wyborami – 22,6 proc.!

Najwyższy wynik do tej pory, 52 proc., osiągnął Andrzej Duda tuż po wyborze na drugą kadencję we wrześniu 2020 r. Hołowni nie ufa 38,7 proc. badanych (to wzrost o 8,3 pkt proc.), a neutralne zdanie ma o nim 11,7 proc. (spadek o 11,6 pkt proc., to oznacza rosnącą rozpoznawalność marszałka).

Całe podium rankingu zaufania należy zresztą do polityków dotychczasowej opozycji – pierwszy raz od ośmiu lat. Drugi jest prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski (KO), lider sprzed miesiąca zdetronizowany przez Hołownię (47 proc., 1,9 proc. straty od października). Podium zamyka – po raz pierwszy od czterech lat – Donald Tusk (43 proc., wzrost o 2,4 proc.). To ci dwaj politycy będą w najbliższych latach głównymi rywalami Hołowni, jeśli chodzi o budowanie politycznej pozycji. Ale po kolei, do tego jeszcze wrócimy.

Tuż za podium wylądował Władysław Kosiniak-Kamysz (42,3 proc.), dopiero piąty jest Andrzej Duda z 39 proc. – on z kolei pierwszy raz od ośmiu lat znalazł się poza pierwszą trójką. Z rankingu widać więc, że Polacy – w przeciwieństwie do prezydenta – nie mają wątpliwości, kto wygrał wybory i kto będzie rządził w kraju.

Czytaj też: Hołownia wygłosił pierwsze orędzie

Sprawnie i z wdziękiem

Na razie jedynym liderem partii demokratycznych, który zajął któreś z najważniejszych stanowisk w kraju, jest Hołownia i będzie tak, dopóki nie powstanie rząd. Transmisje obrad Sejmu przyciągają tłumy (tylko na YouTubie inaugurujące posiedzenie zyskało 1,5 mln odsłon, dziesięć razy więcej niż pierwsze spotkanie posłów przed czterema laty). Wyborcy są spragnieni powrotu normalności do polskiej polityki po latach, kiedy Sejm był de facto pisowską maszynką do głosowania z bezradnymi posłami opozycji, którzy bezskutecznie próbowali zatrzymywać ten walec.

I lider Polski 2050 umie odpowiedzieć na to zapotrzebowanie i świetnie ten czas wykorzystać, a stanowisko marszałka jest wprost pod niego skrojone. Nie potwierdziły się obawy, że Hołownia, całkowicie pozbawiony doświadczenia parlamentarnego, nie poradzi sobie z regulaminem i prowadzeniem obrad: robi to sprawnie i z dużym wdziękiem.

Marszałek wykorzystuje za to swoje medialne doświadczenie, w tym przede wszystkim w roli telewizyjnego showmana. Wprowadza do Sejmu nowy styl: połączenie stanowczości i kindersztuby. Nie daje się zakrzyczeć posłom PiS i innym harcownikom, ale nie wdaje się w pyskówki, woli rozwiązywać spory jakimś bon motem czy żartem. Czasem wykazuje się refleksem („Gen Z to nie Jay-Z”), czasem widać, że wcześniej się przygotował (gdy recytował tekst piosenki Zbigniewa Wodeckiego: „opowiadaj, nikt nie opowiada tak jak ty / choć bajeczki te na pamięć znam”). Na jego tle posłowie PiS wydają się jeszcze bardziej zagubieni, nie wiedzą, jak mają reagować na zachowanie marszałka: odpowiadać grzecznością na grzeczność czy raczej krzyczeć na niego. Z ironią jakoś nigdy im nie szło (poza kilkoma wyjątkami).

Styl Hołowni kontrastuje szczególnie z zachowaniem pisowskiego wicemarszałka z poprzedniej kadencji Ryszarda Terleckiego, który prowadził obrady obcesowo, pokazując swoją przewagę posłom opozycji czy dziennikarzom (do tych ostatnich głównie odwracał się tyłem, przez co zyskał przydomek „marszałek te plecki”). Posłom Terlecki bezlitośnie wyłączał mikrofon od razu po przekroczeniu czasu wypowiedzi (zwykle 30 sekund), dorzucając do tego często jakieś grubiańskie uwagi oraz sypiąc na prawo i lewo karami regulaminowymi.

Co będzie, gdy powstanie rząd?

Ale już za dwa tygodnie będziemy mieli nowy rząd i siłą rzeczy centrum uwagi przesunie się w stronę Donalda Tuska i jego ekipy. To po stronie premiera znajdzie się inicjatywa, polityczna siła i sprawczość. Premier i ministrowie będą przedstawiali projekty ustaw czy rozwiązywali bieżące problemy. Pięć minut Hołowni może się wtedy skończyć. Obrady Sejmu i konferencje marszałka prędzej czy później się ludziom opatrzą, szczególnie tym, którzy dotychczas nie byli zainteresowani polityką. A najważniejsze decyzje polityczne będą zapewne zapadały poza Sejmem.

Sejm nie zostanie raczej równie zdegradowany co za rządów PiS. Nowy rząd będzie bowiem koalicją czterech ugrupowań, więc część rozwiązań może się ostatecznie ucierać w izbie poselskiej. Co więcej, istotniejszą rolę odegrają projekty poselskie – umowa koalicyjna przewiduje, że w kwestiach nią nieuregulowanych partie mają wolną rękę w Sejmie. Ale prawdziwą władzę będą mieli w ręku premier oraz ministrowie, a wyborcy prędzej czy później zaczną to dostrzegać.

Taka sytuacja może sprawić, że Hołownia oraz Tusk będą w kolejnych miesiącach i latach skazani na systemowy konflikt. Choć w piątek stanęli ramię w ramię na wspólnej konferencji prasowej dotyczącej harmonogramu powoływania rządu Tuska i nie było tego po nich widać. Wygląda na to, że między marszałkiem i przyszłym premierem jest chemia, choć Hołownia wyglądał na bardziej zdenerwowanego niż zwykle (i niż Tusk).

Czytaj też: Jeden Sejm, dwa światy. Na Wiejską wraca prawdziwa polityka

Rywalizacja z Trzaskowskim

Realny konflikt będzie się toczył jednak między marszałkiem Sejmu i prezydentem Warszawy. Rafał Trzaskowski nie ukrywa, że jego ambicją jest także zwycięstwo w wyborach prezydenckich zaplanowanych na 2025 r. Nieoficjalnie wiadomo, że dogadał się już wstępnie z Tuskiem i będzie kandydatem Platformy. Do tej pory nieco schowany fotel prezydenta Warszawy służył Trzaskowskiemu, ale przy obecnej widoczności Hołownia może zacząć szybko nadrabiać dystans do konkurenta. Trzaskowski niewątpliwie będzie musiał przemyśleć swoją strategię, bo wyścig do fotela prezydenta de facto już się zaczął.

W tym wyścigu czas niekoniecznie musi jednak pracować na korzyść Hołowni, nie tylko dlatego, że jego rola prędzej czy później wyborcom się opatrzy. Efekt nowości się skończy, przyjdą miesiące szarej rzeczywistości, a z czasem też pierwsze nieuchronne kiksy, błędy i spory wewnątrz demokratycznej koalicji. Kluczowy może się okazać wspomniany brak sprawczości po stronie marszałka Sejmu: Hołownia będzie mógł przyspieszyć czy opóźnić jakiś projekt czy debatę, ale za pomysły i ich realizację będzie odpowiadał ktoś inny.

Spośród pięciu prezydentów wybranych od 1990 r. w wyborach powszechnych tylko jeden był wcześniej marszałkiem Sejmu – Bronisław Komorowski. Nie jest to dla Hołowni najlepszy omen. W każdym razie medialna moda na Sejm i Hołownię na razie nie wpłynęły na notowania w prezydenckich sondażach. W badaniu IBRiS dla Onetu – tym samym, które daje marszałkowi Sejmu pierwsze miejsce w rankingu zaufania – Trzaskowski może liczyć na 34,6 proc. poparcia, a Hołownia na prawie trzy razy mniej – 11,7 proc. (Między nimi w sondażu był Mateusz Morawiecki z 29,9 proc.). Przed marszałkiem Sejmu do ewentualnej prezydentury jeszcze długa droga.

Czytaj też: Sejmowa reaktywacja. Nikt już nie czeka na Kaczyńskiego

Sondaż IBRiS z 24–25 listopada 2023 r. przeprowadzony metodą telefoniczną (CATI) na ogólnopolskiej próbie 1067 osób.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną