Czarnecki i jego kilometrówki. Podpadł prezesowi, nie wystartuje już do europarlamentu?
Prokuratura Okręgowa w Zamościu zawnioskowała pod koniec lutego do Parlamentu Europejskiego o uchylenie immunitetu Ryszarda Czarneckiego, bo „zachodzi dostatecznie uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa”. Europoseł PiS miał oszukiwać europarlament między czerwcem 2009 a listopadem 2013 r. „w krótkich odstępach czasu” i „w wykonaniu z góry powziętego zamiaru” na łączną kwotę 203 167 euro.
Europoseł Czarnecki i jego kilometrówki
Przypomnijmy, że Czarnecki wypisywał kilometrówki, w których podawał, że mieszka w Jaśle, choć faktycznie mieszkał w Warszawie. Nie był to też jego okręg wyborczy (startował z kujawsko-pomorskiego, wielkopolskiego, a ostatnio z Warszawy). Chodziło o to, aby wydłużyć o prawie 400 km trasę i dostać większą tzw. kilometrówkę. Według prokuratury miał nakłamać w 243 wnioskach o zwrot kosztów podróży. Co więcej, w podpisanych przez siebie własnoręcznie dokumentach podawał, że dojeżdżał do europarlamentu pożyczonym fiatem punto cabrio. Tymczasem właściciel wozu zeznał, że 11 lat wcześniej został on rozbity i zezłomowany. Prokuratura wskazuje wprost, że Czarnecki „uczynił sobie z popełnienia przestępstwa stałe źródło dochodu”.
Kiedy Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) skierował do polskiej prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa, Czarnecki uznał, że nie może w to brnąć dalej. Historia o tym, że w środku zimy przemierzał Europę zezłomowanym kabrioletem do miasta, w którym nawet nie mieszkał, nie dała się obronić.