„Gazeta Wyborcza” twierdzi, że Zbigniew Ziobro miał własny – zakupiony dla Prokuratury Krajowej – system szpiegowski Hermes. Ma być „bardziej zaawansowany” niż Pegasus, na który ten sam minister dał pieniądze CBA z Funduszu Sprawiedliwości.
Czytaj też: Przelewy zatrzymane, prokuratorzy na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?
„GW”: Ziobro kupił, przyszedł rachunek
Fakt istnienia Hermesa w Prokuraturze Krajowej miał zostać ujawniony przypadkowo, na podstawie rachunku za jego okresowe używanie. A więc mielibyśmy sytuację, gdy dwa organy – jeden PiS, a drugi Solidarnej Polski (czyli partii, które współrządziły Polską przez osiem ostatnich lat) – mogłyby się nawzajem kontrolować operacyjnie. Niemożliwe?
Łatwo w to uwierzyć, bo wzajemne relacje koalicjantów rządowych były przez te lata często konfliktowe, a walka o władzę w łonie rządzącej prawicowej koalicji trwała permanentnie. Jeśli do tego dodać działalność byłych posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika (wiceministrowie, szefowie służb specjalnych) – w obawie przed inwigilacją z ich strony premier Mateusz Morawiecki i szef jego kancelarii Michał Dworczyk przenieśli swoje kontakty na prywatne skrzynki mailowe – to nie wydaje się niczym dziwnym, że swoje narzędzie inwigilacyjne chciało mieć też stronnictwo Zbigniewa Ziobry.