Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Morawiecki i Sasin do prokuratury. NIK o szokujących przekrętach w czasie pandemii

Ówczesny premier Mateusz Morawiecki i minister aktywów państwowych Jacek Sasin Ówczesny premier Mateusz Morawiecki i minister aktywów państwowych Jacek Sasin Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Kancelaria premiera wydała w pandemii blisko 200 mln zł na środki ochronne. Szkopuł w tym, że zakupy zlecono m.in. firmie, która wcześniej z Chin sprowadzała akcesoria do makijażu, m.in. pędzelki. A dzisiaj już nie istnieje.

Najnowszy raport NIK dotyczy wydania przez rząd PiS w czasie pandemii koronawirusa blisko 200 mln zł na zakup środków ochrony indywidualnej, czyli m.in. maseczek. NIK te wydatki uznaje za niezasadne. W swoim raporcie kontrolerzy piszą, że premier Mateusz Morawiecki w kwietniu 2020 r. polecił dwóm spółkom skarbu państwa – KGHM i Lotos – oraz Agencji Rozwoju Przemysłu kupno m.in. maseczek. Chodziło o szybkie dostawy środków, których brakowało w służbie zdrowia.

Dostawy rozpoczęły się już 14 kwietnia 2020 r., przed zawarciem umów ze spółkami, ale były realizowane aż do stycznia 2021. W dodatku część dostarczonych maseczek, znaczna część kombinezonów i przyłbic nie spełniała wymagań jakościowych, co mogło zagrażać życiu i zdrowiu personelu medycznego, który z nich korzystał.

NIK jednocześnie złożyła zawiadomienie do prokuratury. Kontrolerzy bowiem podkreślają, że ani spółki, ani Agencja, ani tym bardziej wybrani dostawcy nie mieli żadnego doświadczenia w obrocie materiałami medycznymi. KGHM to spółka miedziowa, Lotos – paliwowa. Wybrane firmy, które miały do Polski sprowadzić środki ochrony osobistej, też nie miały takiego doświadczenia – jedna zajmowała się handlem bronią, a druga sprowadzała z Chin akcesoria kosmetyczne do makijażu. I jakby tego było mało, środki ochronne, a więc kombinezony i maseczki, powinna była kupić podlegająca premierowi Agencja Rezerw Materiałowych.

Ustawione zakupy, wielkie straty Lotosu

Kontrolerzy ustalili jednak, że to nie spółki skarbu państwa wskazane przez premiera miały szukać dostawców. Zanim szef rządu wydał KGHM, Grupie Lotos i Agencji Rozwoju Przemysłu polecenie zakupu maseczek, przyłbic i kombinezonów, Ministerstwo Aktywów Państwowych (MAP) wymieniało maile z późniejszymi kontrahentami KPRM. I to resort Sasina wybrał firmy, które miały dostarczyć potrzebny towar, uzgodnił ceny, wielkość dostaw i opracował wzory umów.

Po ustaleniu wszystkich szczegółów informacje dotyczące zakupów i firm, które je zrealizują, resort przekazał prezesowi KGHM Marcinowi Chludzińskiemu i prezesowi Grupy Lotos Pawłowi Majewskiemu. Spółki dostały także projekt maila do kancelarii premiera, w którym miały zaoferować kupno i dostawy wskazanych przez MAP produktów, ale za konkretne ceny i u konkretnych kontrahentów, co zdaniem NIK jednoznacznie wskazuje na, mówiąc kolokwialnie, ustawienie tych zakupów.

Wisienką na torcie tych ustaleń jest fakt, że w wytycznych w ogóle nie brało udziału Ministerstwo Zdrowia, choć zgodnie z umową podpisaną przez kancelarię premiera z KGHM i Grupą Lotos to ono miało ustalić m.in. wykaz potrzebnych środków i określić ich jakość.

NIK ustaliła też, że kancelaria premiera zwróciła Lotosowi tylko część funduszy wydanych na zakupy medyczne – powodem były uzasadnione, jak się okazało, zastrzeżenia co do jakości towaru. Strata Lotosu, bo tak należy traktować nieopłacenie całości faktury, to 27,8 mln zł. 48 proc. przedstawionych do zapłaty rachunków.

Lotos reklamował buble, jakie dostał, ale dostawcy te reklamacje odrzucili. I na tym się skończyło, bo spółka ostatecznie nie podjęła kolejnych działań w celu dochodzenia roszczeń – trwał już proces podziału firmy, która miała zostać sprzedana kontrahentowi zagranicznemu i spółce Orlen.

Spółki skarbu państwa jak bankomat

Z raportu NIK wyłania się, oględnie mówiąc, szokujący obraz, nawet jeśli weźmie się pod uwagę ekstremalną sytuację w pierwszych miesiącach pandemii. Rola państwowych spółek decyzją MAP została sprowadzona do bankomatu. Miały tylko opłacić faktury za dostarczone towary – to resort aktywów wskazał trzy firmy, dwie z Polski (oraz kontrahenta, który miał siedzibę w Chinach). Kontrolerzy nie dowiedzieli się w ministerstwie, dlaczego wybrano właśnie je, a nie inne. I na to pytanie odpowiedzi zapewne będzie szukać prokuratura.

Z ustaleń NIK wynika, że jedna z tych firm została założona na krótko przed wybuchem pandemii w Wuhanie, miała minimalny kapitał zakładowy, zatrudniała dwie osoby, przed zleceniem jej dostaw środków ochrony indywidualnej nigdy wcześniej nie zajmowała się obrotem tego typu towarami. Powstała w 2019 r. Importowała z Chin głównie akcesoria kosmetyczne służące do makijażu, m.in. pędzelki. Według wyjaśnień prezes tej firmy wybrano ją, bo na portalu społecznościowym napisała, że ma doświadczenie w imporcie produktów z rynków Azji Wschodniej. Do firmy trafiło 2 mln dol., choć nie dysponowała żadnym doświadczeniem w branży medycznej.

Prowadząca nieistniejącą już firmę kobieta zeznała kontrolerom, że zgłosił się do niej mąż koleżanki, zapowiadając, że odezwie się do niej ktoś z KGHM. Umowę ostatecznie podpisała z Lotosem, a z raportu NIK wynika, że spółka od pędzelków nie angażowała w realizację zamówienia własnych środków – należności po dostarczeniu produktów uregulował Lotos. Prowizja firmy, której jedyny udział polegał na przekazaniu zamówienia poddostawcy, wyniosła 150 tys. zł.

Środki ochrony spełniały normy, ale chińskie

Druga z polskich firm wybrana przez Ministerstwo Aktywów Państwowych specjalizowała się wcześniej w sprawach związanych z obronnością, mówiąc wprost – handlowała bronią. Kontrakt, jaki podpisał z nią Lotos, opiewa na 5,5 mln dol. Tylko że Lotos i KGHM pieniądze przelały bezpośrednio na konto chińskiego dostawcy. Jak ujawnił Onet, prezes spółki w zeznaniach złożonych kontrolerom NIK swoją prowizję określił jako „minimalną”, czyli „około kilkaset tysięcy euro”.

Środki ochrony bezpośredniej, a więc maseczki, kombinezony i przyłbice, powinna była kupić Agencja Rezerw Materiałowych. Gdyby tak się stało, premier nie musiałby wydawać ponad 2,8 mln zł na wynagrodzenie lub prowizję przewidzianą dla wskazanych spółek skarbu państwa (co stanowiło 1,5 proc. kosztów bezpośrednich i pośrednich zakupu). Co więcej, szybko okazało się, że za 200 mln zł sprowadzono buble. Centralny Instytut Ochrony Pracy – Państwowy Instytut Badawczy (CIOP) w certyfikowanym laboratorium przebadał wybrane partie maseczek sprowadzonych do Polski przez firmy wybrane przez MAP. Nie spełniały europejskich norm jakości, przez co zgodnie z zaleceniami WHO nie mogły być stosowane do ochrony układu oddechowego personelu przed wirusem SARS-CoV-2.

Część przyłbic i kombinezonów spełniała jedynie normy chińskie, nie miała europejskich certyfikatów jakości i nie spełniała wymagań stawianych środkom ochrony indywidualnej przeznaczonym dla personelu udzielającego świadczeń opieki zdrowotnej, w tym transportu sanitarnego, służb i innych osób zaangażowanych w działania na rzecz opanowania wirusa.

Prokuratura Ziobry sprawę umorzyła

Wyniki badań nie miały jednak znaczenia – część towaru zmagazynowanego przez Agencję Rezerw Materiałowych mimo niespełniania norm trafiła do szpitali. To 410 kombinezonów ochronnych i niemal 133 tys. przyłbic dostarczonych przez Lotos.

NIK podkreśla też, że kwestionowano jakość tylko środków sprowadzonych przez firmy wybrane przez resort Jacka Sasina, do środków sprowadzonych przez Agencję Rozwoju Przemysłu nie było żadnych zastrzeżeń. I jakby tego było mało: maseczki Agencja kupowała w cenie od 1,04 do 2,38 zł za sztukę. KGHM za maseczki niespełniające norm płacił od 7,98 do 10,61 zł. Lotos nie kupił tego rodzaju produktów.

Prokuratura za rządów PiS umorzyła śledztwo w sprawie pandemicznych zakupów. Odmówiła także kontrolerom Izby dostępu do akt postępowania. Dzisiaj okazuje się, że mężczyzna, który, jak wyjaśniała właścicielka firmy od akcesoriów kosmetycznych, zgłosił się do niej w sprawie zakupu sprzętu ochronnego, to oficer Agencji Wywiadu.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną