NATO przejęło od USA rolę koordynatora pomocy zbrojnej dla Ukrainy. Format Ramstein wciąż istnieje, ale to oficerowie i urzędnicy Sojuszu mają wiodącą rolę w zbiórce uzbrojenia i amunicji dla Kijowia. W obliczu powszechnie uznawanych potrzeb naciskają na przekazywanie systemów obrony powietrznej, w tym patriotów. Ale Warszawa mówi „nie”.
To może być punkt sporny między Polską a Kwaterą Główną, a już jest między Polską a Ukrainą. Kijów – na poziomie ministra spraw zagranicznych – wymieniał Polskę jako potencjalne źródło dostaw dodatkowych patriotów, o które upomina się od miesięcy. Systemy te udowodniły bezwzględną skuteczność w zwalczaniu nawet najgroźniejszych rosyjskich zagrożeń powietrznych: pocisków hipersonicznych Kinżał i balistycznych krótkiego zasięgu Iskander. W obliczu narastającej kampanii rosyjskich bombardowań i przy oczywistej utracie w walce części dostarczonych z Zachodu systemów Ukraina musi prosić, błagać, domagać się więcej – i patriotów, i systemów o podobnych zdolnościach.
Ale szczerze powiedziawszy, „analogów” nie ma zbyt wiele. O ile francusko-włoskie systemy SAMP-T z pociskami Aster-30 świetnie radzą sobie z celami powietrznymi wszelkiego rodzaju, o tyle w roli antybalistycznej zostają jednak w tyle (m.in. dlatego przegrały w Polsce, Rumunii czy Szwecji rywalizację z patriotami w kontraktach na obronę antyrakietową i powietrzną). Z kolei systemy krótkiego zasięgu NASAMS czy Iris-T w ogóle nie mają startu do pocisków balistycznych i hipersonicznych, choć są świetne w zwalczaniu innych wolniej i niżej lecących celów.