Nowa technika trybunału Przyłębskiej. Mogą mieć świadomość, że się kompromitują
Jakże prostsze stało się życie Trybunału nie-Konstytucyjnego. Biurokracja ograniczona do minimum: wejście, zdjęcie biretów, zasiądnięcie, powitanie przedstawiciela wnioskodawcy, krótkie przedstawienie wniosku razem ze stanowiskiem końcowym, zamknięcie rozprawy. Wszystko razem góra pół godziny. I wyrok po 45 minutach grzecznościowej przerwy.
Wyrok nie ukaże się – przynajmniej na razie – w „Dzienniku Ustaw”, jak wszystkie od początku przejęcia władzy przez rząd Donalda Tuska i uchwalenie przez Sejm uchwały o niekonstytucyjności działania TnK. A politycy zrobią z nim, co zechcą: jedni uznają, inni nie. Mimo że przewodniczący dzisiejszemu składowi sędzia Zbigniew Jędrzejewski zagroził zarzutami karnymi za niepublikowanie i nierespektowanie wyroków trybunału Julii Przyłębskiej.
Czytaj też: Co zrobić z TK. Opcje radykalne i umiarkowane
Trybunał Przyłębskiej zaskakuje techniką
Tym razem chodziło o niezgodność z konstytucją uchwały Sejmu „w sprawie powołania Komisji Śledczej do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych m.in. z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus przez członków Rady Ministrów, służby specjalne, Policję, organy kontroli skarbowej oraz celno-skarbowej, organy powołane do ścigania przestępstw i prokuraturę w okresie od dnia 16 listopada 2015 r. do dnia 20 listopada 2023 r.”.
Grupa posłów PiS uznała, że uchwała narusza art. 2 konstytucji (zasada demokratycznego państwa prawa), bo zawiera niedookreślone i zbyt ogólne sformułowania oraz ma zbyt ogólny i szeroki zakres.