Pięć posłanek i senatorek Razem ogłosiło w czwartek, że odchodzą z Razem. Na ich czele stała wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat, w grupie jest też popularna Daria Gosek-Popiołek z Krakowa czy rzeczniczka prasowa partii Dorota Olko. Odeszło przynajmniej kilkadziesiąt osób.
W oświadczeniu polityczki wyjaśniają, że chcą budować, a nie tylko recenzować – i zmieniać rzeczywistość tu i teraz. Jak piszą, „im silniejszy klub parlamentarny, tym silniejsza lewica w rządzie”. Oznacza to, że w Razem zostało jedynie pięcioro posłów, w tym Adrian Zandberg i Marcelina Zawisza. Przy czym Paulina Matysiak jest zawieszona za współpracę z PiS.
Decyzja zrozumiała, wykonanie nieidealne
W tle wydarzenia był ważny konflikt co do strategii politycznej. Po październikowych wyborach Razem utworzyła z Nową Lewicą wspólny klub parlamentarny, ale nie podpisała umowy koalicyjnej i nie weszła do koalicji rządzącej. Było to dość nietypowe i od początku stało się przedmiotem kontrowersji. Ostatnio część działaczy chciała wyjaśnić sytuację – albo wyjść z klubu i jednoznacznie przejść do opozycji, albo pozostać w klubie i wejść do rządu. W partii doszło do referendum, w którym nieznacznie wygrali zwolennicy wyjścia. Odbywający się dziś kongres partyjny mógłby przypieczętować ten kierunek.
W tym kontekście decyzja Biejat i spółki wydaje się zrozumiała – uprzedzenie takiego ruchu było z ich perspektywy jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Zamiast odchodzić po kongresie w aurze przegranych, którzy uciekają z rozpadającej się partii, można było odejść z własnym przesłaniem i na własnych warunkach.