Sam udział w procesie nominacyjnym neo-KRS nie wystarczy do wyłączenia neosędziego ze sprawy. Trzeba zbadać proces jego nominowania – taką opinię wydał rzecznik generalny TSUE Dean Spielmann w sprawie zainicjowanej pytaniem prawnym prezesa Iustitii sędziego Bartłomieja Przymusińskiego.
To jedynie opinia i Trybunał Sprawiedliwości UE nie musi wydać zgodnego z nią wyroku. Jednak najczęściej tak właśnie robi, czasem modyfikując jakieś jej elementy. Jeśli Trybunał orzeknie w zgodzie z opinią – będą kłopoty. Przede wszystkim zablokuje to odsuwanie neosędziów od orzekania.
Czytaj także: Sądzą i błądzą. Problem neosędziów uwiera jak kamień w bucie. Nie chce wypaść
Opinia rzecznika nie dziwi
Oczywiście nie wiadomo, jak postąpi TSUE tym razem, ale warto wziąć pod uwagę, że ta opinia rzecznika generalnego mieści się w dotychczasowym orzecznictwie europejskiego trybunału w sprawach neo-KRS i neosędziów. W swoich wyrokach nieodmiennie stawiał pod dużym znakiem zapytania bezstronność i polityczną niezależność samej stworzonej za rządów partii Jarosława Kaczyńskiego nowej Krajowej Rady Sądownictwa przy nominowaniu sędziów.
Jednak nigdy nie stwierdził, że samo mianowanie sędziego z jej udziałem oznacza, że nie daje on gwarancji bezstronności. Przeciwnie: podkreślał, że należy do tego wskazać inne okoliczności, które podważają zaufanie do bezstronności sędziego. Tak było np., kiedy rozpatrywał pytanie prejudycjalne zadane przez neosędziego SN Kamila Zaradkiewicza, a RPO, który przystąpił do sprawy, argumentował, że pytanie powinno być przez TSUE pozostawione bez rozpatrzenia jako zadane przez nieuprawniony organ (w tym przypadku przez niesędziego).