„Jak ci się podoba zaproszenie na piwo?” – wiadomość tej treści otrzymuję w piątek późnym popołudniem. Nadawcą jest osoba z najbliższego kręgu jednego z ministrów, dobrze znająca dynamikę relacji zarówno w gabinecie Donalda Tuska, jak i w sztabie Rafała Trzaskowskiego. Wiadomość odbieram z konsternacją, bo poczynań kampanijnych na poziomie tak szczegółowym nie śledzę. Moją uwagę, jak zapewne większości dziennikarzy w Polsce, i tak tego dnia przykuwa debata między Trzaskowskim i Karolem Nawrockim. Nie wiedziałem jeszcze, że Radosław Sikorski planuje ją oglądać w pubie Lord Jim w restauracji Dziedziniec we Włocławku.
O piwie z Mentzenem dzisiaj słyszeli już wszyscy. W natłoku kampanijnych wydarzeń wieści o piątkowej inicjatywie we Włocławku mogły jednak umknąć. Jak udało nam się dowiedzieć, nic tu nie zdarzyło się przypadkiem. Najwyżej można to teraz postrzegać w kategorii uwertury do tego, co stało się dzień później w pubie Mentzena w Toruniu.
– Do Włocławka minister Sikorski pojechał celowo. Sztab Rafała o wszystkim wiedział, nic by się nie wydarzyło bez ich zgody. Było też zielone światło od premiera. Nie ma w tym żadnej samowolki, to była skoordynowana akcja – tłumaczy osoba związana z rządem Tuska.
Jak słyszymy, Włocławek był wybrany celowo. Po pierwsze, to macierzysty okręg Sikorskiego, który z kujawsko-pomorskiego kandydował do Parlamentu Europejskiego. Po drugie, zwiększona aktywność ministra, a przez to całego obozu rządzącego, to wejście na terytorium przeciwnika, ale nie tylko tego z Konfederacji.