Deportacyjne wzmożenie. Dlaczego rząd Tuska wkłada tę szpetną maskę? To niemądra strategia
Trwają zapowiadane przez premiera Donalda Tuska deportacje Ukraińców i Białorusinów związane z niesławnym koncertem sławnego białoruskiego rapera Maxa Korża na Stadionie Narodowym. Koncert idola młodzieży i transkontynentalnej gwiazdy, podczas którego doszło do chuligańskich wybryków, a w dodatku pojawiło się kilka czerwono-czarnych flag banderowców oraz flaga rosyjska, poprzedziły podobne ekscesy na warszawskiej Woli.
Mijają już dwa tygodnie od tamtych wydarzeń, lecz ich konsekwencje dla konkretnych osób i relacji polsko-ukraińsko-białoruskich mogą być długotrwałe. Czy kilkuset ukraińskich bądź białoruskich dresiarzy i rozrabiaczy ma definiować polską politykę wschodnią? Jako poważne państwo nie możemy sobie na coś takiego pozwolić.
Rząd ściga się z PiS
A może nie chodzi wcale o Ukraińców i politykę wschodnią, lecz o politykę całkiem wewnętrzną? Nie od dziś rząd ściga się z PiS i Konfederacją na prawicowy radykalizm. Tylko że w wydaniu obozu demokratycznego są to żabie podskoki, z których wyborcy prawicy mogą się tylko śmiać.
I po co to wszystko, chciałoby się zapytać. Czy rząd Donalda Tuska naprawdę chce wkładać szpetną maskę nacjonalisty i ksenofoba? W jakim celu? Żeby przypodobać się miłośnikom Brauna, Mentzena