Instytut jest do reformy, nie likwidacji. I warto dobrze przemyśleć jej kierunek, by bronić IPN przed manipulacjami partii politycznych, i ich lisowczyków wewnątrz Instytutu. Najlepiej byłoby, gdyby Instytut bronił się sam – swoim dorobkiem naukowym, wysokimi standardami zawodowymi i moralnymi swych pracowników. Pisowskie pochwały tego, co z IPN zrobiła ekipa prezesa Kurtyki, w istocie tę instytucję kompromitują i pogrążają. Potwierdzają, że IPN jest stroną w bieżącym konflikcie politycznym i międzypartyjnym, a tym przecież być nie powinien.
Naprawdę broni Instytutu nie ten, kto deklamuje patriotyczne i antykomunistyczne frazesy, lecz ten, kto go chroni przed upartyjnieniem i łamaniem ducha ustawy, mocą której działa, oraz kto pomaga mu poprawić standard badań i publikacji. Wystarczy przejrzeć na przykład „Biuletyny IPN”, wydawane z myślą głównie o młodzieży. To kopalnia fascynujących często tematów. Niestety, nierzadko w dość amatorskim opracowaniu językowym i redaktorskim, co może zniechęcać do lektury.
Zdymisjonowany z funkcji dyrektora Biura Edukacji Publicznej Jan Żaryn mówi w wywiadach, że trwa walka o wizję historii. Ma rację. Tyle że w tej walce sami ludzie IPN powinni odbić historię z rąk polityków. To nigdy nie był dobry alians.