Kultura

Przełomy w Szczecinie

Nagroda Architektoniczna POLITYKI pojechała do Szczecina

Centrum Dialogu „Przełomy”, ruchoma elewacja złożona z betonowych pionowych paneli. Centrum Dialogu „Przełomy”, ruchoma elewacja złożona z betonowych pionowych paneli. Jakub Certowicz
Jury Nagrody Architektonicznej POLITYKI dość zgodnie uznało, że najlepszym obiektem 2016 roku jest Centrum Dialogu „Przełomy” w Szczecinie. To dzieło znanego wcześniej przede wszystkim z fantastycznych projektów domów jednorodzinnych Roberta Koniecznego.
„Przełomy” to zaprzeczenie sąsiedniej filharmonii.Aeropix „Przełomy” to zaprzeczenie sąsiedniej filharmonii.
Podziemna ekspozycja zajmuje 5 tys. m kw.Juliusz Sokołowski Podziemna ekspozycja zajmuje 5 tys. m kw.
Polityka
Polityka
Polityka
Polityka
Sponsor Główny Nagrody Architektonicznej POLITYKI Sponsor Główny Nagrody Architektonicznej POLITYKI

Przypadek Szczecina zadziwia. To miasto, które jeszcze w pierwszej dekadzie XXI w. kusić mogło co najwyżej urbanistycznymi i architektonicznymi walorami o rodowodzie sięgającym czasów sprzed drugiej wojny światowej oraz atutami przyrodniczymi. Pięknymi placami w stylu paryskim, o promieniście rozchodzących się ulicach, kilkoma monumentalnymi budowlami, fantastyczną zielenią, wszechobecną wodą. Jednak niemal wszystko, co wymyślono później, szpeciło. Począwszy od typowych socjalistycznych megablokowisk i koszmarnego wieżowca TVP wyrastającego w środku willowej dzielnicy, przez nieszczęśliwe próby zaszczepienia postmodernizmu i dość żałosną retrowersję przywróconego miastu Podzamcza, po agresywnie wpychające się do centrum ogromne galerie handlowe. I oto nagle, w ciągu kilku lat, pojawiły się obok siebie dwa obiekty jak gdyby z innego świata, których sława wykroczyła daleko poza granice Szczecina oraz Polski, przełomowe. Najpierw nagrodzony „architektonicznym Oscarem”, czyli nagrodą Miesa van der Rohe, gmach Filharmonii im. Karłowicza (nasz laureat z 2014 r.), a teraz Centrum Dialogu „Przełomy”, będące filią tutejszego Muzeum Narodowego.

Godne sąsiedztwo szczecińskiej Filharmonii

Projekt Roberta Koniecznego oczekiwany był z dużym zainteresowaniem. Przez środowisko, bo architekt był znany wcześniej wyłącznie z realizacji domów jednorodzinnych. Nowatorskich, niekiedy zaskakujących, niekonwencjonalnych, ale dość kameralnych. Zadawano więc pytanie, jak sobie poradzi z obiektem dużo większym, ponadto nie o charakterze prywatnym, tylko publicznym. Po drugie, „Przełomy” powstawały niejako w sąsiedztwie, ale i w cieniu filharmonii, której kształt ustalony został w wyniku konkursu rozstrzygniętego w 2007 r. Konkurs na Centrum Dialogu miał miejsce dwa lata później i dokładnie było wiadomo, jakie obiekt będzie miał sąsiedztwo.

Najbardziej istotny wydaje się fakt, że Konieczny dobrowolnie zrezygnował z otwartej rywalizacji z sąsiadem. I słusznie, bo – jak pokazały kolejne lata – filharmonia urosła do rangi jednego z symboli europejskiej architektury XXI w. Zamiast stawiać kolejną „ikonę miasta”, zdecydował się na projekt przewrotnie będący zaprzeczeniem sąsiada. Zamiast wszechobecnej bieli filharmonii wybrał szarość elewacji i czerń wnętrz. Zamiast wertykalności, strzelistości, pięcia się ku górze – horyzontalną rozłożystość i ukrycie pod powierzchnią. Zamiast ekstrawertyzmu i obnoszenia się ze swoim pięknem – skromność i introwertyzm. A zamiast zamknięcia się w bryle – otwarcie się na otoczenie.

Wjeżdżając do centrum Szczecina drogą wojewódzką 115, łatwo „Przełomy” przeoczyć. Tym bardziej że z dala dumnie prężą się białe bryły filharmonii. Tymczasem Centrum wygląda na pierwszy rzut oka trochę jak urbanistyczno-geologiczna anomalia, jakieś dziwne wybrzuszenie o niejasnej proweniencji. Trzeba dopiero się zatrzymać, obejść dookoła, poprzyglądać, by dostrzec jego powściągliwą urodę. By odkryć, że to nie żaden garb, ale przemyślany koncept projektowy, który powoli ujawnia swoje walory.

Prestiżowe nagrody za „Przełomy”

Chyba najbardziej oryginalną właściwością tej realizacji jest udana próba połączenia ze sobą dwóch miejskich tradycji towarzyszących temu miejscu w przeszłości: kwartału kamienic i placu. Architektura niezauważalnie przechodzi tu w urbanistykę, gmach w publiczną przestrzeń. Uzyskano to poprzez umieszczenie całej, liczącej 5 tys. m kw., ekspozycji pod ziemią, a w łagodnie opadającej nadbudowie znalazły się jedynie funkcje dodatkowe: kawiarnia, szatnia, recepcja, sale edukacyjne. W ten sposób na dachu muzeum powstał niekonwencjonalny pochyły plac miejski. O tym, jak oryginalna jest owa hybryda, świadczy chociażby fakt, że obiekt otrzymał w ubiegłym roku dwie bardzo prestiżowe nagrody międzynarodowe, w dwóch niejako porządkach. Na World Architecture Festival „Przełomy” uznano za najlepszy budynek na świecie 2016 r., zaś European Prize for Public Space przyznano mu za – jak sama nazwa wskazuje – wykreowanie miejskiej przestrzeni publicznej.

Pomysł wstępu na łagodnie opadający ku ziemi dach obiektu nie stanowi żadnej nowości. Słynne jest tego typu rozwiązanie zastosowane w operze w Oslo czy choćby w przypadku laureata Grand Prix naszej ubiegłorocznej nagrody – w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach. Oryginalny pomysł Koniecznego polega na tym, że nie zdecydował się – wbrew tradycji – na stworzenie na dachu przestrzeni wypoczynkowej, z trawką, ławeczkami, kwiatkami, drzewami. I słusznie, bo po sąsiedzku znajduje się wspaniały park spełniający te funkcje z nawiązką. Zaprojektował natomiast rasowy plac miejski, który doskonale nadaje się na manifestacje (Czarny Protest wypadł w tym miejscu znakomicie), uroczystości oficjalne przy zachowanym tu pomniku Ofiar Grudnia 1970 (choć żołnierze narzekają, że po pochyłym źle się maszeruje), letnie kino, jazdę na rowerze, rolkach czy deskorolce, a zimą na sankach. Plac, który jest równocześnie szlakiem pieszym, skrótem dla mieszkańców.

Oczywiście smaczków tej realizacji jest więcej. Jak choćby pomysł z ruchomą elewacją złożoną z betonowych pionowych paneli. W godzinach otwarcia muzeum są niemal niewidoczne, a ukryta za nimi przeszklona elewacja wręcz zachęca do zwiedzania. Na noc jednak zamykają się, tworząc monumentalną, jednolitą i szczelną płaszczyznę. Podobny pomysł zastosował Konieczny wcześniej w tzw. Domu Bezpiecznym. Tu sprawdza się doskonale.

Quasi-kwartał miejskiej kultury

Zarówno gmach filharmonii, jak i siedziba „Przełomów” powoli zdobywają uznanie mieszkańców. Pomocny okazał się deszcz nagród, którymi obie realizacje zostały obsypane. Mieszkańców, wychowanych na żałosnych, choć cukierkowych pastiszach historycznych poustawianych na Starówce, trudno było początkowo przekonać do takich nowoczesnych, niekonwencjonalnych form. Chyba się udało. Tym bardziej że zarówno gmach filharmonii, jak i „Przełomów”, wraz z nieodległymi, a działającymi już wcześniej siedzibami Opery na Zamku, Teatru Współczesnego, Ośrodka Teatralnego Kana i głównym gmachem Muzeum Narodowego, tworzą naturalnie ukształtowany quasi-kwartał miejskiej kultury o promieniu 250–300 m. W kraju właściwie tylko Katowice mogą się pochwalić podobnym rozwiązaniem (Muzeum Śląskie plus siedziba NOSPR, plus Międzynarodowe Centrum Kongresowe, plus Spodek).

Podobnie jak w latach poprzednich tak i w tym roku poprosiliśmy także naszych czytelników o wybór ich faworyta. Warto przypomnieć, że w poprzednich pięciu edycjach trzy razy głos ludu pokrywał się z głosem ekspertów, a dwa razy okazywał się rozbieżny. Zgodnie wybierano więc Centrum Informacji Naukowej i Bibliotekę Akademicką w Krakowie (2011 r.), Przystań Miejską w Bydgoszczy (2012 r.) oraz Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach (2015 r.). Natomiast gdy jury wybrało Służewski Dom Kultury, czytelnicy woleli Muzeum POLIN (2013 r.), a na wskazanie Cricoteki odpowiedzieli wyborem siedziby NOSPR (2014 r.). W tym roku decyzje obu gremiów ponownie się rozeszły, a rozkład głosów czytelników przedstawia się następująco:

1. Zagospodarowanie jeziora Ukiel w Olsztynie (28 proc. głosów)

2. Hala Koszyki w Warszawie (22 proc.)

3. Centrum Dialogu „Przełomy” w Szczecinie (19 proc.)

4. Muzeum Katyńskie w Warszawie (18 proc.)

5. Centrum Spotkania Kultur w Lublinie (13 proc.)

Warto zwrócić uwagę, że na trzy najwyżej ocenione przez czytelników realizacje składały się, poza budynkami, także różne w charakterze przestrzenie publiczne, służące wszakże temu samemu: spędzaniu wolnego czasu. I to najlepiej świadczy, czego oczekują mieszkańcy – nie tylko piękna, nowoczesności, dobrego smaku, ale też zaspokajania ich potrzeb. Warto to zapamiętać.

Polityka 22.2017 (3112) z dnia 30.05.2017; Kultura; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Przełomy w Szczecinie"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama