Historia współczesnej polskiej sztuki po 1989 r., a szczególnie pierwsza jej dekada (później rolę etatowego skandalisty przejął teatr), pełna była afer, nieporozumień, medialnych rozrób, prób cenzury i ataków, których ofiarami stawali się artyści, kuratorzy, szefowie placówek wystawienniczych. Był to czas wzajemnego badania się wszystkich stron artystyczno-społecznej „gry w sztukę”.
Publiczność, krytycy, media i politycy co rusz byli wystawiani na próbę tolerancji, otwartości, zrozumienia, głównie za sprawą aktywności tzw. sztuki krytycznej, która wyjątkowo chętnie i odważnie łamała tabu i kwestionowała przeróżne status quo (najsłynniejsze z tych wydarzeń przypominamy na końcu artykułu). Raz zwyciężała sztuka, bezkompromisowość, prowokacja, kiedy indziej nadwrażliwość, kołtuństwo, a nawet zwykła asekuracja.
Czytaj także: Czystki w Muzeum Narodowym. W programie i kadrach
Majstrowanie przy stałych ekspozycjach muzealnych
Jednak działania, jakie podjął profesor (o ironio, historii sztuki) Jerzy Miziołek, są absolutnie bezprecedensowe. Przy nich blaknie atak Olbrychskiego z szabelką na „Nazistów” Uklańskiego czy atak posła Tomczaka na rzeźbę Cattelana. Po pierwsze, nie zdarzyło się, by ocenzurowano stałą ekspozycję sztuki współczesnej. I to kilka lat po jej otwarciu i bezproblemowym (bez żadnych protestów) dotychczasowym funkcjonowaniu.