Największym problemem kina opartego na rzeczywistości wirtualnej pozostaje sprzęt, ale barierę stanowi też dostęp do treści. Wprawdzie posiadam w domu zestaw PlayStationVR, dzięki któremu odwiedziłem już wiele nieistniejących światów i przeżyłem niejedną przygodę, ale nie mogę na nim obejrzeć filmu „Ghost in the Shell Virtual Reality Diver” (2016). Dlaczego? Bo ukazał się jako aplikacja – odtwarzacz plus wideo – na smartfony z systemem iOs i Android. Aby obejrzeć film VR na telefonie, wystarczy kartonowy „kask” z Tigera albo plastikowy, dostępny w każdym supermarkecie.
Przynajmniej teoretycznie. Gdy próbowałem uruchomić zwiastun filmu w aplikacji na iPhonie, zwyczajnie się nie odpalał. Nie ryzykowałem więc wydania 18 zł na całość. Z lektury komentarzy w sklepie Google wynika, że na niewygodę aplikacji narzekają też użytkownicy Androida.
Czytaj także: Czy wirtualna rzeczywistość zmieni kino, jakie znaliśmy?
Widz na obrotowym krześle
„Ghost in the Shell” to moja ulubiona franczyza (jeszcze do tego wrócę), postanowiłem skorzystać zatem z możliwości obejrzenia filmu w strefie VR Multikina, gdzie wykorzystywany jest oparty na smartfonie sprzęt Samsunga, któremu niestety daleko do wyspecjalizowanych systemów VR. Stała oferta strefy VR przypomina raczej atrakcje niż prawdziwe kino – „ekstremalne przeżycia” i „niesamowite doświadczenia” brzmią jak coś wyjętego z nadmorskich „Kin 7D”, tylko bez tej całej jarmarcznej otoczki.