Obcowanie z wielką kulturą wcale nie musi być wielkim wydatkiem
Poczuj muzykę inaczej! Festiwal Inne Brzmienia 2019
W natłoku letnich festiwalowych ofert, zwykle ograniczających się do kilku objeżdżających akurat Europę headlinerów plus pomniejszych lokalnych gwiazd, trudno zaskoczyć czymś świeżym i ekscytującym. Jednym z niewielu miejsc, które stawiają na oryginalny autorski program, atrakcyjny dla muzycznych koneserów, ale też przystępny dla niedzielnych słuchaczy, są Inne Brzmienia, które odbędą się w Lublinie już po raz dwunasty.
– Bardzo starannie komponujemy line-up, tak by każdego roku zaskakiwał i dawał publiczności niepowtarzalne całościowe przeżycie – mówi Agnieszka Wojciechowska, dyrektor programowa festiwalu. – Headlinerów szukamy wśród mistrzów i prekursorów poszczególnych gatunków. Nie boimy się nieoczywistych zestawień brzmieniowych, wychodząc z założenia, że ciekawa muzyka rodzi się najczęściej na styku różnych estetyk i może powstawać pod każdą szerokością geograficzną.
Na przykład na Jamajce, skąd pochodzi jedna z głównych gwiazd tegorocznej edycji festiwalu, Lee „Scratch” Perry. Ten producent, wokalista i ekscentryk uznawany jest za największego innowatora i jednego z ojców muzyki reggae. W latach 60. stał za konsoletą legendarnego Studia One, którego produkcje z powodu pełnego brzmienia (i popularności) nazywano jamajskim Motown. Przez kolejne dekady współpracował z każdym z ważniejszych lokalnych twórców, wliczając w to Boba Marleya, a jego studyjne eksperymenty (pionierskie sample, remiksy czy zabawy z echem, które zaowocowały narodzinami techniki dub) zapewniły mu światowy rozgłos i współpracę z zachodnimi gwiazdami, m.in. Paulem McCartneyem, The Clash czy Beastie Boys.
Równie ekscytujący co jego produkcje jest też sam Perry. Ekscentryczny dandys z tęczową brodą i strojami, których pozazdrościć mógłby mu sam Sun Ra, i psychodeliczny wariat, potrafiący w przypływie narkotycznych wizji spalić całe studio nagraniowe, żeby wypędzić stamtąd złego ducha. „Jestem absolutnie szalony. Ale mam wrażenie, że Bóg także” – szczerze przyznaje Perry, który mimo 83 lat nadal zachowuje doskonałą formę – za sprawą muzyki, bożej łaski i niewielkiej ilości świętego zioła.
W kwestii silnej osobowości i lawirowania na granicy szaleństwa na scenie Innych Brzmień będzie mógł się z nim równać jedynie Al Jourgensen, lider dobrze znanego polskiej publiczności industrialno-metalowego Ministry. – Obaj oczywiście tworzą w odmiennych stylistykach, ale to co ich łączy, to z pewnością konsekwencja i bezkompromisowość w obranej przez siebie ścieżce. Są obecni na scenie już od wielu lat, będąc prekursorami czy też pionierami w swoich nurtach – mówi Rafał Chwała, dyrektor artystyczny festiwalu. Sam Jourgensen w rozmowie z „Rolling Stone” deklaruje, że wszystko w jego życiu przychodzi mu na odwrót: „Zacząłem od nagrywania popu, a skończyłem z metalowym monstrum, tak jak zacząłem od brania heroiny, żeby po 15 latach odkryć marihuanę”. To metalowe monstrum Ministry, wzbogacone o sample i automat perkusyjny, stało się inspiracją dla pokoleń twórców, od punku, wszystkie odmiany metalu, po muzykę elektroniczną. Sam Jourgensen, znany ze swoich bezkompromisowych poglądów, pozostaje zaś jednym z najbardziej zaangażowanych muzycznych trybunów. Zeszłoroczną płytę „AmeriKKKant” (z czytelnym nawiązaniem do Ku Klux Klanu w tytule) poświęcił prezydenturze Donalda Trumpa – w podobny sposób, w jaki w poprzedniej dekadzie komentował politykę George’a Busha.
Rozdźwięk między ciężarem post-rockowych brzmień a dźwiękami pulsującymi bardziej pozytywną wibracją jest zresztą kluczem do tegorocznej edycji festiwalu. Fanów tych pierwszych z pewnością przyciągnie występ chicagowskiego duetu Wrekmeister Harmonies, oscylującego w granicach noise’u i awangardowego metalu. Zwolennicy tych drugich również mają na co czekać – w tym roku w Lublinie zagości m.in. kultowa francuska grupa Brain Damage, łącząca dub z wpływami hip-hopu, czy brytyjscy pionierzy „kwaśnej” elektroniki z The Herbaliser, miksujący acid-jazz z klubowymi brzmieniami, którzy na festiwalu wystąpią w 9-osobowym składzie. Wszystkich ich pogodzić może zaś duet Alexandra Hacke i Danielle de Picciotto – projekt basisty industrialnego Einstürzende Neubauten i „artystki totalnej” (a prywatnie – żony), poruszający się po obrzeżach awangardowego folku, czy też brytyjskie AD/KD, czerpiące z syntezatorowych brzmień lat 80.
O tym, że dziedzictwo tamtej dekady nadal pozostaje żywym punktem odniesienia, przypomni też polski Dezerter. Legenda Jarocina w 2019 r. nadal ma coś do wykrzyczenia, o czym świadczy tegoroczna epka „Nienawiść 100%”, w której grupa rozlicza się m.in. z dzisiejszym rozkwitem nacjonalizmów.
Inne Brzmienia to jednak nie tylko gwiazdy i nostalgiczne wycieczki. – Dużo przestrzeni staramy się poświęcać artystom z Europy Środkowo-Wschodniej, a zwłaszcza naszym wschodnim sąsiadom, relatywnie rzadko pojawiającym się w programach dużych festiwali – mówi Agnieszka Wojciechowska. W tym roku największą reprezentację przywiezie ze sobą Litwa, choć nie zabraknie też gości z Białorusi czy Ukrainy. – Bardzo często innobrzmieniowy koncert to pierwszy występ tych zespołów poza własnym krajem – dodaje Rafał Chwała. – Miło się patrzy na to, jak te kapele potem grają trasy koncertowe w Polsce czy też w innych europejskich krajach. Bywa też tak, że po kilku latach wracają i do nas, np. w sezonie jesienno-zimowym, na koncerty w ramach organizowanej przez nas Strefy Innych Brzmień.
A wszystko to zupełnie za darmo. Co jest kolejnym punktem za tym, by festiwalowy sezon zacząć właśnie od wizyty w Lublinie.