Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Jak Polska zignorowała Olgę Tokarczuk we Frankfurcie

Olga Tokarczuk na targach książki we Frankfurcie Olga Tokarczuk na targach książki we Frankfurcie Daniel Roland / East News
Gdy polscy i zagraniczni czytelnicy z entuzjazmem i honorami witali i witają noblistkę Olgę Tokarczuk, rodzimy Instytut Książki na targach we Frankfurcie ledwie ją zauważył.

Noblistka Olga Tokarczuk (to wciąż brzmi niewiarygodnie i wciąż cieszy) od momentu ogłoszenia werdyktu prezentuje się godnie i stosownie do okoliczności. Wszędzie jest witana z honorami. I z szalonym entuzjazmem, jak ostatnio we Wrocławiu. Na spotkanie w Narodowym Forum Muzyki – pierwsze publiczne w kraju, odkąd jest noblistką – nie wszystkim udało się wejść. Tłum przed budynkiem oglądał autorkę na telebimie. Tokarczuk otrzymała klucz do miasta i pamiątkę po Wisławie Szymborskiej (figurę kota czuwającego nad książkami). No i owacje na stojąco.

„Olgo, witaj raz jeszcze we Wrocławiu. W domu dumnym z twojego sukcesu, szczęśliwym. Gratuluję i dziękuję” – mówił prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, który wręczył klucz honorowej obywatelce miasta. „Bardzo bym chciał, żeby ten kot z pustego mieszkania przeniósł się teraz do pełnego mieszkania” – powiedział z kolei Michał Rusinek, sekretarz Szymborskiej, czyniąc aluzję do jednego z jej słynniejszych wierszy. Przypis na marginesie: dzieła obu noblistek zostały przetłumaczone na ponad 40 języków.

Czytaj także: Olga Tokarczuk oczami władzy

Tokarczuk zachwyca Zachód

Sama Tokarczuk podkreślała we Wrocławiu, że w dalszym ciągu chce komunikować się z ludźmi, z czytelnikiem, poprzez literaturę. Ewidentnie nie czuje się wieszczką ani „wyrocznią” (choć przychodzi jej to całkiem naturalnie) – pozostanie, jak mówi, tylko (i aż) pisarką.

Reklama