Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Mało powalający projekt pomnika Bitwy Warszawskiej

Zwycięski projekt pomnika upamiętniającego Bitwę Warszawską 1920 Zwycięski projekt pomnika upamiętniającego Bitwę Warszawską 1920 Adam Stępień / Agencja Gazeta
Rozstrzygnięto konkurs na pomnik upamiętniający Bitwę Warszawską 1920 r. Już wcześniej wiedzieliśmy, gdzie stanie. Teraz wiemy też, co stanie. I mówiąc szczerze, szału nie ma.

Oczywiście – zaraz ktoś doda – mogłoby być dużo gorzej. Przypomnę, że przez prawicowe środowiska mocno lansowany był pomysł budowy w nurcie Wisły gigantycznego Łuku Triumfalnego, który z uwagi na charakterystyczny kształt złośliwcy szybko ochrzcili „gaciami kowboja”. Idea bardzo kosztowna i tak absurdalna, że nie wiadomo było, czy bardziej śmieszna, czy groźna. Przez chwilę wydawało się, że raczej groźna, albowiem wstępnego błogosławieństwa udzielił jej minister Piotr Gliński. Ostatecznie poszedł po rozum do głowy (a może na chłodno obliczył koszty i potencjalny bilans wizerunkowych zysków i strat) i zgodził się na zmianę miejsca (z rzeki na pl. Na Rozdrożu) oraz na zorganizowanie konkursu.

Czytaj też: Algorytm chaosu ministra Glińskiego

Projekty nie powaliły na kolana

W ramach tzw. szerokich konsultacji powołano 20-osobowe jury i już ów fakt napawał niepokojem, bo im więcej osób ma na coś wpływ, tym bardziej kompromisowe rozwiązania się przyjmuje. A to, że o pomniku mieli decydować pospołu historycy, architekci oraz politycy z dwu zwalczających się opcji (władze miejskie i resort kultury), owe wątpliwości potęgowało. Jak się okazało, słusznie.

Patrząc na zwycięski projekt, myślę sobie, że możliwości są dwie. Po pierwsze, poziom konkursu był tak słaby, że zwycięska praca i tak okazała się najlepsza. Niestety, pozostaniemy w nieświadomości, bo pokazano (na razie?) tylko laureata i zdobywcę drugiego miejsca, którego wizja także nie powala na kolana.

Reklama