Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Śpiąca królewna. Pusto w programie Muzeum Narodowego

Muzeum Narodowe w Warszawie w czasach pandemii koronawirusa Muzeum Narodowe w Warszawie w czasach pandemii koronawirusa Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Muzeum Narodowe w Warszawie przeszło ostatnio zaskakującą metamorfozę: od wystawowego ADHD po kompletny letarg. Nie wiadomo, co gorsze.

Przypomnę, że poprzedni szef muzeum Jerzy Miziołek, obok wielu innych osobliwych przypadłości, charakteryzował się tym, że wystawy organizował na podobieństwo występów na gminnym festynie: dużo, hałaśliwie i byle jak. Dla muzeum była to wizerunkowa tragedia, choć krytyka – niewątpliwa frajda. Móc z czystym sumieniem ocenić nową ekspozycję na jeden w skali do sześciu – to nie zdarza się często.

Wszyscy więc używali sobie (i słusznie) na kolejnych otwarciach: prezentacji light-boxów z arcydziełami Leonarda da Vinci i wystaw sygnowanych nazwiskami wielkich (Bruegel, Rembrandt, Picasso) bez choćby jednej wartościowej pracy któregokolwiek z nich. Z wielkim finałem pod szyldem „Portretu młodzieńca” Rafaela, oczywiście bez portretu, który – jak pamiętamy – zaginął podczas II wojny światowej i odnalazł się jedynie na stronach powieści Zygmunta Miłoszewskiego „Bezcenny”. W sumie, jeśli dobrze policzyłem, przez 13 miesięcy swego urzędowania prof. Jerzy Miziołek wpuścił do sal muzealnych 13 ekspozycji i pokazów.

Piotr Rypson: Do kierowania muzeum potrzebna jest otwartość i odwaga

Pustki i pandemia w muzeum

Pod wpływem zmasowanych protestów minister Gliński wymusił na dyrektorze rezygnację ze stanowiska, a gabinet po nim objął zaimportowany z Krakowa doc.

Reklama