Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Bomba Boltona

Materiały klienta
W Polsce właśnie ukazuje się książka, która mogła przyczynić się do porażki Donalda Trumpa.

„Trump w Białym Domu” – taki jest polski tytuł książki napisanej przez Johna Boltona, który przez 500 pierwszych dni prezydentury, był najbliższym współpracownikiem obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Potem jednak panowie się pokłócili i tak powstała jedna z najbardziej wybuchowych i skandalizujących pozycji w dziejach amerykańskiej polityki: „The Room When It Happened” (Pokój, gdzie to się wydarzyło). Choć republikańska większość w senacie zablokowała kilka miesięcy temu procedurę usunięcia prezydenta z urzędu, wielu komentatorów jest zdania, że opisane w książce Boltona skandale i wpadki Donalda Trumpa mogą kosztować go drugą kadencję. Zanim jednak zajrzymy na karty książki, warto przypomnieć historię spotkania oraz krótkiej, burzliwej współpracy Johna Boltona i obecnego lokatora Białego Domu.

Donald Trump pochodził z rodziny niemieckich emigrantów, był piątym, najmłodszym dzieckiem przedsiębiorcy budowlanego. Rodzice wysłali go do szkoły wojskowej, potem ukończył studia, podjął pracę w rodzinnej firmie, by w końcu przejąć jej stery i rozbudować w ogromne imperium biznesowe, zajmujące się nie tylko budownictwem, ale też hotelami, kasynami i wieloma innymi branżami, organizował m.in. konkursy Miss Universe. Prowadził prawie 150 różnych firm działających w 25 krajach. Trump to klasyczny przykład amerykańskiego self-made-mana, który – choć ponosił biznesowe porażki – zawsze się z nich podnosił, by raz jeszcze pomnożyć swój majątek. Dziś sam szacuje go na 10 mld dolarów, bardziej ostrożni obserwatorzy mówią o 3-4 miliardach. A to i tak czyni zeń najbogatszego w historii prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Tym zaś stał się, gdy w czerwcu 2015 roku nieoczekiwanie zgłosił się do wyścigu o nominację Partii Republikańskiej i ku zaskoczeniu wielu obserwatorów oraz zgrozie doświadczonych działaczy zdobył ją, zostawiając w pobitym polu kilkunastu bardziej doświadczonych konkurentów. Ale, jak sam zwykł mawiać, pieniądz rządzi, a on mógł sobie pozwolić na wydanie na kampanię takich pieniędzy, o jakich jego kontrkandydaci mogli tylko marzyć. W wyborach zmierzył się z kandydatką Partii Demokratycznej Hillary Clinton i dzięki zawiłościom amerykańskiego systemu wyborczego pokonał ją, choć zdobył niemal trzy miliony głosów mniej.

'Trump w Białym Domu' John BoltonMateriały klienta"Trump w Białym Domu" John Bolton

Do Białego Domu Donald Trump wprowadził się w tandemie z Mike’m Pencem, którego wybrał na wiceprezydenta. To był gest wobec establishmentu Republikanów, którzy obawiali się kompletnego braku politycznego doświadczenia prezydenta-elekta. Tego nie można było powiedzieć o Pencem, który przepracował jako kongresmen na Kapitolu ostatnich kilkadziesiąt lat. Jednak wiceprezydent był jedną z nielicznych doświadczonych osób w ekipie Trumpa. Nowy prezydent ściągnął do Białego Domu dużą grupę osób, z którymi współpracował wcześniej. Z reguły bez żadnego doświadczenia politycznego, ale za to bezwzględnie lojalnych. W ten sposób powstał rząd amatorów i dyletantów lub – w najlepszym wypadku – nowicjuszy bez koniecznego doświadczenia. W amerykańskiej historii najnowszej był to kolejny ewenement związany z tą prezydenturą. Jakiekolwiek doświadczenie z pracy w administracji publicznej miało ledwie 47 proc. współpracowników Trumpa, podczas gdy w administracji Clintona ten odsetek przekraczał 80, a u Busha i Obamy – 90 procent.

Ta gromada politycznych amatorów wypłynęła na polityczne wody pod dowództwem kapitana, który nie miał pojęcia o nawigacji, żeglował więc, jak mu podpowiadało przekonanie. Zaczął od spektakularnego zerwania Transpacyficznej Umowy o Wolnym Handlu (TPP), którą mozolnie negocjował gabinet Obamy, potem zaatakował ONZ i wycofał amerykańskie dotacje dla tej organizacji. Nieźle dogaduje się z Putinem, za to Chiny uważa za największe, śmiertelne niebezpieczeństwo dla USA. Natychmiast zraził sojuszników z NATO, żądając od nich większych wydatków na wojsko i jednocześnie grożąc wycofaniem Ameryki z Sojuszu. Potrafi po kilka razy dziennie zmieniać zdanie, jest kompletnie nieprzewidywalny, a na największe wyzwania polityki zagranicznej reaguje spontanicznie, zgodnie z aktualnym humorem. Jest nieustannym źródłem stresu dla współpracowników, którzy nie tylko nie wiedzą, co powie i jak zachowa się prezydent, ale też są przez niego ośmieszani, gdy potrafi jednym ruchem podrzeć właśnie wynegocjowaną umowę lub powiedzieć sojusznikowi w oczy, że nigdy czegoś nie obiecywał (choć obiecywał publicznie jeszcze wczoraj).

Równie beztrosko i spontanicznie jak politykę międzynarodową prowadzi Donald Trump komunikację z obywatelami. To pierwszy prezydent korzystający na taką skalę z Twittera, co więcej, obsługujący go samodzielnie i nie korzystający z pomocy doradców. W różnych okresach jego profil śledziło od 60 do nawet 100 milionów ludzi, a prezydent pisał tam rzeczy co najmniej dziwne.

'Trump w Białym Domu' John BoltonMateriały klienta"Trump w Białym Domu" John Bolton

Od samego początku do załogi tego szalonego okrętu dołączył John Bolton, jedna z nielicznych osób z ekipy, które wcześniej prezydenta nie znały. Ten dwa lata młodszy od Trumpa absolwent prawa na prestiżowym Uniwersytecie Yale pracował w służbie dyplomatycznej oraz w departamencie stanu dla prezydentów Reagana i obu Bushów. Był m.in. podsekretarzem stanu oraz ambasadorem Stanów Zjednoczonych przy ONZ. W swej książce Bolton pisze, że po raz pierwszy rozmawiał z Trumpem dopiero po wygranych przez niego wyborach. Prezydent-elekt zaprosił go do swej rezydencji na Florydzie, gdzie podczas serdecznej rozmowy zaproponował mu jedną z najważniejszych w amerykańskiej administracji funkcję doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego. Bolton propozycję przyjął i przez pierwszych 500 dni towarzyszył Trumpowi, stając na czele grupy „jastrzębi” i kreując politykę zakładającą m.in. zerwanie porozumienia nuklearnego z Iranem czy atak na północnokoreańskie instalacje atomowe.

Nagle jednak coś pękło i prezydent wyrzucił swego najważniejszego doradcę (choć ten utrzymuje, że sam podał się do dymisji). Panika w Białym Domu zapanowała pod koniec zeszłego roku, gdy okazało się, że Bolton kończy pracę nad książką o prezydencie. Donald Trump usiłował nawet sądownie zablokować jej publikację, ale sędzia Royce Lamberth z sądu w Waszyngtonie odmówił. „The Room When It Happened” ukazał się w Stanach w czerwcu i wstrząsnął opinią publiczną.

Bolton opisał m.in. jak Trump, lider demokratycznego świata zachodniego, dał chińskiemu przywódcy Xi Jinpingowi zielone światło do tworzenia obozów koncentracyjnych dla Ujgurów (prześladowanej mniejszości etnicznej w Chinach) domagając się tylko, by Chiny zwiększyły import amerykańskiej soi. Bolton potwierdza też, że Trump naciskał na Wołodymyra Zelenskiego, nowego prezydenta Ukrainy, by ten dostarczył mu haków na Joe Bidena i jego syna, prowadzącego interesy w Kijowie. Co więcej, uzależniał od tego amerykańską pomoc wojskową dla Ukrainy. To właśnie ta sprawa była bezpośrednią przyczyną wdrożenia przez Kongres procedury impeachmentu. Bolton przytacza też mniej groźne, ale kompromitujące anegdoty o tym, że Trump był przekonany, że Finlandia to część Rosji oraz zdumiony, że Wielka Brytania posiada broń jądrową. Nie krył się za to z opiniami o nieprzychylnych mu dziennikarzach i szukał sposobu wsadzenia ich do więzienia, a nawet dopytywał współpracowników o możliwość skazania ich na śmierć. Bolton przytacza też oczywiste kłamstwa prezydenta. Dla Polaków ciekawa może być historia o tym, jak jednego dnia obiecał Andrzejowi Dudzie wzniesienie w Polsce Fortu Trump, by następnego dnia zapewniać Angelę Merkel, że takie słowa nigdy nie padły.

Lektura książki Boltona jest wstrząsająca, niemniej pozostawia kilka pytań. Przede wszystkim o wiarygodność samego autora. Bo jeśli, jak pisze, był świadkiem „strasznych rzeczy i wydarzeń”, to czemu tkwił w Białym Domu 500 dni? Czemu nie podał się do dymisji? Czemu tak długo milczał? Dlaczego nie chciał zeznawać przed Kongresem? Tego się nie dowiemy, podobnie jak tego, czy ujawnienie wiedzy Boltona podczas parlamentarnego śledztwa mogło zdecydować o impeachmencie?

Natomiast już za chwilę dowiemy się, czy Donaldowi Trumpowi uda się utrzymać Biały Dom. Jeśli nie, to „The Room When It Happened” miało w tym swój udział.

Materiał powstał przy współpracy z Wydawnictwem Bellona

Autor: Paweł Moskalewicz

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama