Pod koniec października „Ikaria” – rzeźba autorstwa Igora Mitoraja z kolekcji mBanku – została sprzedana w domu aukcyjnym DESA Unicum za blisko 3 mln złotych. Czyni to z niej jedną z najdrożej sprzedanych rzeźb w historii polskiego rynku aukcyjnego. Licytacja jest kolejnym krokiem w rozwoju najnowszego projektu mBanku: „m jak malarstwo”, a dochód z niej zasili jego fundusz.
Przez lata bank tworzył własną kolekcję sztuki. Opierała się przede wszystkim na polskim malarstwie klasycznym. Mimo to znaleźć w niej można było zarówno obraz Alfreda Lenicy z burzliwego 1968 r., jak i zabytkowe meble doby baroku. Trzymetrową „Ikarię” Mitoraja można było podziwiać w hallu głównej siedziby mBanku w Warszawie. Kolekcję tworzono jeszcze w latach 90.
Tymczasem polski rynek sztuki, po okresie transformacji ustrojowej, znalazł się na innym etapie rozwoju. Pokolenia, które wchodziły na rynek po 1989 r., dorobiły się wielu znaczących nazwisk. Pojawiła się też utalentowana młodzież. – Dziś inaczej patrzymy na sztukę. Chcemy, aby nasze zbiory odzwierciedlały wartości i charakter marki mBanku. Jesteśmy instytucją młodego pokolenia, dlatego wierzymy, że naszej kolekcji dzieł sztuki przysłuży się zmiana pokoleniowa – mówi Cezary Stypułkowski, prezes mBanku. Zapadła decyzja o stworzeniu zupełnie nowego zbioru prac. Pierwszym krokiem była sprzedaż przedmiotów ze starej kolekcji.
W czerwcu 2020 r. odbyła się pierwsza aukcja, na której sprzedano kilkadziesiąt obiektów. Wśród nich prace klasyków pokroju Juliusza Kossaka czy Alfreda Wierusza-Kowalskiego. Za sam obraz Józefa Brandta „Pospolite ruszenie u brodu” udało się uzyskać 1,7 mln złotych. Ostatecznie, obrót na aukcji wyniósł trzykrotnie więcej. Siedmiocyfrowa kwota zostanie przeznaczona na stworzenie zupełnie nowego zbioru prac młodego polskiego malarstwa. – Sprzedaż dzieł starszych mistrzów wesprze ich młodszych kolegów. Chcemy, żeby nasz fundusz inwestował w artystów z potencjałem. To nasz autorski pomysł, doskonale wpisujący się w nowoczesną i patrzącą w przyszłość markę mBanku – opowiada Stypułkowski.
Projekt „m jak malarstwo” stanowi realne wsparcie dla młodych artystów i stwarza okazję do zwrócenia uwagi na polską sztukę współczesną. Scena malarska jest bogata i zróżnicowana, ale nie budzi ona zbyt wielkiego zainteresowania mediów. Poza najgorętszymi nazwiskami, twórcy nie mogą liczyć na ich uwagę. Nie każdy twórca ma też wystarczającą siłę przebicia. Nawet obiecujący artyści giną w otaczającym nas informacyjnym szumie. Wedle zaangażowanych w projekt osób, fundusz mBanku ma zaktywizować nasz rodzimy rynek sztuki i sprawić, aby dla młodego pokolenia polskich twórców był bardziej otwarty.
Rynek otwarty
Decyzje o kształcie nowej kolekcji i pracach, które się w niej znajdą, podejmuje siedmioosobowa komisja zakupowa. W jej skład wchodzą przedstawiciele środowisk związanych z rynkiem sztuki najnowszej, m.in. Rafał Kamecki z portalu artinfo.pl oraz kolekcjoner sztuki, Piotr Bazylko. Pracom komisji przewodniczy znany czytelnikom POLITYKI Piotr Sarzyński, wieloletni dziennikarz naszego tygodnika. Komisja ma za zadanie stworzyć kolekcję złożoną z prac najciekawszych oraz najbardziej obiecujących młodych polskich artystów. Jej członkowie będą kierować się nie tylko kryteriami artystycznymi, ale również perspektywami wzrostu wartości wybranych dzieł w przyszłości. Do kolekcji zostaną wybrane dzieła malarskie wykonane w różnych technikach, o czym szczegółowo opowiada Piotr Sarzyński: – Wybraliśmy malarstwo, ale traktujemy je bardzo szeroko. Interesują nas więc także dzieła powstające na styku malarstwa i innych obszarów sztuki: rzeźby, ceramiki, instalacji. Zakupy ruszyły we wrześniu. Członkowie komisji aktywnie poszukiwali obiektów, choćby w trakcie ostatniej edycji Warsaw Gallery Weekend.
Rzecz jasna, odwiedzali również pracownie samych artystów. Zakupy prac odbywały się indywidualnie oraz przez galerie, które reprezentują młodych twórców.
Nowy fundusz pojawia się w trudnych czasach. Początek dekady wyznacza bezprecedensowy kryzys. Pandemia również dla ludzi kultury okazała się przytłaczająca. Zamknięte muzea i galerie. Odwoływane czy też przesuwane w czasie, często na czas nieokreślony, wystawy oraz targi sztuki. Możliwości wystawiania i promocji sztuki, jak również dotarcia do kolekcjonerów, zostały raptownie ograniczone. Cofnijmy się w czasie.
Hasło zeszłorocznego biennale w Wenecji brzmiało „obyś żył w ciekawych czasach”. Nikomu wówczas zapewne nie przeszło przez myśl, że wkrótce cały świat wywróci się do góry nogami, a hasło zaczerpnięte z chińskiego przekleństwa nabierze niezwykle ponurego brzmienia… Inicjatywa mBanku startuje zatem w nadzwyczajnych warunkach (żeby nie powiedzieć ciekawych czasach).
Cezary Stypułkowski wierzy w to, że fundusz będzie działał na zasadzie wspierającego młodych artystów perpetuum mobile. Twórcy młodego pokolenia zyskują realną szansę na wsparcie finansowe, rozwój i zdobycie lub też zwiększenie swojej rozpoznawalności. Bank zaś buduje jeden z wymiarów swojej marki w oparciu o sztukę. Można zatem powiedzieć, że jest to transakcja wiązana.
Niewątpliwym walorem kolekcji banku jest fakt, że nikt dotąd nie stworzył podobnego zbioru prac. Oczywiście nie jest to pierwsza korporacyjna kolekcja dzieł sztuki. Jednakże zasadniczo „m jak malarstwo” to prawdziwe novum nad Wisłą. Nacisk jest tutaj położony wyłącznie na tylko jedno spośród artystycznych mediów. Na pytanie o opinię, dlaczego mBank postawił akurat na malarstwo, Piotr Sarzyński, jako przewodniczący komisji zakupowej, tłumaczy, że malarstwo było i pozostaje królową sztuk. Dodaje też: – W ostatnich latach pojawiło się w kraju bardzo wielu utalentowanych artystów posługujących się pędzlami i zależy nam, by ową pokoleniową formację uchwycić i utrwalić. Horyzont funduszu oprócz medium został celowo zawężony również pod względem wieku artystów. Koncepcja, jakiej jeszcze u nas nie było. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że pod pewnymi względami awangardowa.
Inne priorytety
Fundusz to z jednej strony inwestycja, a z drugiej bezprecedensowa szansa dla młodego pokolenia twórców. Kilka milionów złotych pozyskanych w trakcie kilku aukcji pozwoli na zbudowanie kolekcji stworzonej z kilkuset prac malarskich o walorach artystycznych i (jakże inaczej) inwestycyjnych. Zastrzyk gotówki wesprze spore grono młodych polskich twórców. Z każdym kolejnym miesiącem będziemy poszerzać listę zakupów i być może pod koniec 2021 r. dojdziemy do ok. 50 artystów. A to oznacza pół setki wspartych w ich talentach artystów – ocenia Sarzyński.
Fundusz pomoże w trudnych warunkach i pozwoli na kontynuowanie pracy twórczej. Zapewni wyraźną dozę komfortu w czasie turbulencji, jak i później. Piotr Sarzyński dodaje, że z oczywistych powodów nie uda się objąć zakupami dużej grupy twórców. – Fundusz nie ma takich możliwości. Chcemy też zachować wysoką jakość zbiorów. Ale wiem o co najmniej kilku przypadkach, gdy nasze zakupy wręcz ratowały budżet domowy młodych twórców.
Sztuka mało dla kogo jest dzisiaj priorytetem, o samym malarstwie już nie wspominając. Dlatego pomoc dla środowiska artystycznego ze strony świata korporacyjnego jest bardzo potrzebna.
Wystawa pierwszych prac z funduszu „m jak malarstwo” odbędzie się w przyszłym roku. Docelowo malarstwo pozyskane w ramach projektu będzie prezentowane w nowej siedzibie banku, czyli w warszawskiej Wieży mBank.
Należy mieć nadzieję, że fundusz mBanku okaże się być kolejnym już dowodem na to, że malarstwo wcale nie jest martwe, i wciąż ma się dobrze. Mimo wszystko.
Autor: Aleksander Świeszewski